Andrzej Supron to legenda polskich zapasów. Urodzony w Warszawie były zapaśnik ma na swoim koncie np. : złoty medal Mistrzostw Świata, dwa złote medale Mistrzostw Europy i wicemistrzostwo olimpijskie.
Jaromir Pawlik: Przygotowując się do naszego spotkania, obejrzałem wiele wywiadów z Panem i od razu zauważyłem u Pana niesamowitą energię, wielki optymizm, pogodę ducha. Jaka jest recepta na takie dobre samopoczucie?
Andrzej Supron: Bardzo ważnym elementem w życiu człowieka jest psychika, to nieunikniony element, który towarzyszy w każdej okoliczności. Od was zależy czy będziecie osobami pozytywnymi, energetycznymi i energicznymi. Jednak wpływ na to ma też środowisko w jakim się znajdujecie. Ja mam bardzo wesołe usposobienie, w związku z tym jestem dużym optymistą. Zawsze minimalizuje pewne problemy, jak mi nieraz jest źle, to myślę sobie co inni mają powiedzieć? Nie ma w życiu takich sytuacji, których by nie można było poprawić. Prawda jest taka, że wesołe usposobienie daje pozytywną energię. To od razu oddziałuje na środowisko, ludzie z pozytywna energią są o wiele sympatyczniejsi, łatwiej się z nimi kontaktuje, dużo lepiej się z nimi pracuje, generalnie w ogóle jest z nimi dużo lepiej. Ja wychodzę z założenia, że humor nic nie kosztuje, a żyje się o wiele lepiej. Muszę powiedzieć, że w naszym bardzo pesymistycznym społeczeństwie często jest to odbierane jako drwina, kpina. Większość ludzi weźmie to raczej jako żart, ignorancje, kpienie sobie z kogoś, a nie że ktoś ma po prostu wesołe usposobienie. Ja takie mam
i dobrze się z tym czuję. Wam też tego życzę, bo to jest samo zdrowie. Trzeba mówić tak: szklanka jest w połowie pełna, a nie w połowie pusta.
JP: Zaczął Pan uprawiać zapasy w szkole podstawowej. Czy to jest jeden
z powodów, dla którego chciałby Pan wprowadzić program „ Zapasy w każdej podstawówce”? Czy to właśnie idealny wiek na rozpoczęcie zapasów, nie za wcześnie by takie małe dzieci brały udział w sportach walki?
AS: Cieszę się, że poruszyłeś ten temat. Mi generalnie nie chodzi o to, żeby wprowadzić technikę zapaśniczą z rzutami, klinczami itd. Zapasy w początkowej fazie rozwoju są najlepszą dyscypliną ogólnorozwojową dla młodego człowieka. Jest to sport, w którym bardzo symetrycznie angażuje się cały aparat ruchowy i wzmacnia psychofizycznie. Mało tego, z wady robi zalety, np. taki mały grubasek często wyśmiewany przez kolegów wchodzi na matę i wygrywa. Staje się bohaterem, zwycięzcą. Dlatego jestem zwolennikiem uprawiania zapasów w młodym wieku, tam jest małe mocowanie, ale przede wszystkim „ogólnorozwojówka”. Każdy ma takie możliwości, tylko je trzeba odpowiednio, w sposób profesjonalny rozwinąć. Dlatego mówię o zapasach, to jest dyscyplina wyjściowa na każdą inną. W USA czy w Skandynawii zapasy są w programie szkół. Nie dlatego, że są takie piękne i je kochają, ale dlatego że zostały przebadane i potwierdzone zostało, że jest to najlepsza dyscyplina ogólnorozwojowa. Jeżeli przygotujemy fizycznie dzieci, to ich świadomość fizyczna będzie o wiele większa, zaangażowanie w sport będzie o wiele większe i czerpanie z niego przyjemności będzie o wiele większe.
JP: Co jest najważniejsze w sporcie, który Pan uprawiał – siła, psychika czy technika?
AS: Wszystkie elementy w odpowiedniej proporcji są niezbędne do osiągnięcia sukcesu, ale niestety do sportu wkroczyła siła, która bardzo zaburza koordynację ruchową, grację i wytrzymałość. Musimy zdać sobie sprawę, że przy wyrównanym poziomie sportowym dominującą rolę odgrywa psychika. Jest to bardzo ważny element we współczesnym sporcie. Niestety do sportu wkroczyła komercjalizacja, czyli osiągnięcie sukcesu za wszelką cenę, gdyż z tym wiążą się duże pieniądze. I tu sięga się po najłatwiejsze środki, które mogą zwiększyć siłę, wytrzymałość, ale nie ulepszyć psychikę czy też technikę, która jak powiedziałem, jest najważniejsza w sportach walki.
JP: A jeżeli chodzi o presje przed zawodami, paraliżowała Pana czy wchodził Pan na totalnym luzie?
AS: To jest tzw. psychika, jeżeli ktoś jest mocny psychicznie, to jest mu łatwiej znieść stres przedstartowy, który jak wiemy, często paraliżuje zawodników. Ja byłem dosyć mocny psychicznie, miałem swoje podejście, mówiąc sobie przecież, życia nie stracę, przegram to się nic nie stanie. Następnym razem wygram, następnym razem będzie lepiej. I to była rzeczywiście świetna metoda. Oczywiście nie uniknąłem presji przed najważniejszymi pojedynkami, ale od razu świadomie uciekałem do tej mojej metody. Kiedyś w Katowicach były mistrzostwa Europy i wygrałem z faworytem. Została mi jeszcze jedna walka, a już odbierałem telegramy z gratulacjami. Nie mogłem zasnąć, tak się stresowałem. To są właśnie emocje, które często paraliżują zawodnika. Z czasem, jak ktoś osiągnie wysoki poziom sportowy, to oczywiście jest mocniejszy psychicznie. Tak samo jest z wami, kiedy się nauczycie na sprawdzian, to jesteście spokojni.
JP: A nie jest tak, że jak już się ma znane nazwisko i jest się stawianym w roli faworyta, to wtedy towarzyszy większa presja, niż jak się jest początkującym? AS: No nie, wydaje mi się, że oczywiście jest coś takiego, że wszyscy na mnie liczą i wierzą w wygraną. Jednak jeżeli ja się czuję mocny i silny, to nie ma presji.
JP: Wygrywa Pan złoty medal mistrzostw świata, staje Pan na najwyższym stopniu podium, grają Mazurka Dąbrowskiego. Czy jest jakieś wydarzenie
w życiu, które można do tego porównać?
AS: To są momenty, których nie można porównać do czegokolwiek. To jest coś bezcennego… stoisz na najwyższym stopniu podium, dociera świadomość, że grają Mazurka Dąbrowskiego, a hymn mamy piękny, taki z uderzeniem. Teraz wszyscy będą gratulować, jest to coś niesamowitego. Tego nie można kupić. Pamiętam też taką sytuację, kiedy wygrałem na mistrzostwach Europy, to nie mieli podkładu muzycznego hymnu. Wpadliśmy na pomysł, że nie będziemy sami śpiewać, ale się znalazł podkład i zagrali, było bardzo sympatycznie. To są niezapomniane chwile. Naprawdę każdemu życzę, żeby coś takiego przeżył.
JP: Trudno było się Panu przyzwyczaić do rzeczywistości po skończeniu kariery, bez zawodów, treningów, zgrupowań?
AS: To nie jest tak, że karierę się gończy nagle, „ucina nożem” i koniec. Powiem szczerze, że mogłem jeszcze walczyć, bo zszedłem niepokonany. W ostatnim roku mojej kariery zdobyłem jeszcze mistrzostwo Polski. Pamiętam swoją pierwszą i ostatnią walkę, tych się nie zapomina. Ale potem przeszedłem do zapasów jako sędzia, więc nie do razu ze sportem się rozstałem.
JP: Był taki pomysł, żeby wycofać zapasy z dyscyplin olimpijskich. W ramach protestu oddał Pan swój srebrny medal zdobyty na Olimpiadzie w Moskwie
w 1980 r. Proszę o tym opowiedzieć.
AS: To prawda. Komisja techniczna MKOL złożyła wniosek o wycofanie naszej dyscypliny z programu Igrzysk Olimpijskich. Jak się później okazało, powodem był nasz Prezydent Federacji, Szwajcar Rafael Martinectino, ktory nie wypełniał deklaracji MKOL-u, nie składał żadnych planów rozwoju zapasów np. w Afryce, nie założył komisji kobiet i nie miał żadnych umów z telewizją (np. z Eurosportem). To nie jest bez znaczenia dla MKOL-u. Zdecydowałem się oddać swój medal olimpijski, który jest symbolem przynależności do rodziny olimpijskiej, więc wniosek jest prosty- jeżeli wy mnie nie chcecie w rodzinie, to proszę go sobie zabrać. Oczywiście chodziło o symbol, żeby się pochylić nad problemem. Bułgarski zapaśnik Jordanov też oddał swój medal. Po tej sytuacji MKOL zwrócił się z prośbą do naszej międzynarodowej federacji zapaśniczej, żebyśmy przestali oddawać medale w obawie, że zrobi się jakaś lawina z oddawaniem medali olimpijskich, może nawet z innych dyscyplin w geście solidarności. Przedstawiali nam marne argumenty, że to sport niepopularny. To była absolutna nieprawda, na zapasy w trakcie igrzysk w Londynie brakowało biletów. My argumentowaliśmy, że na igrzyskach startowało w zapasach 105 państw, z czego medale zdobyło 29 państw, a np. w gimnastyce 144 a tylko 15 zdobyło medal. Podobnie w narciarstwie biegowym, gdyby nie nasza Justyna Kowalczyk, to na igrzyskach odbyłyby się mistrzostwa Skandynawii. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W związku z tą sytuacją odwołaliśmy naszego Prezydenta Federacji, który był pełnym ignorantem również względem zawodników. Sygnalizowaliśmy mu wielokrotnie, że zapasy zaczynają być nieczytelne, że ciągle zmienia przepisy, nawet my zawodnicy mieliśmy problemy z ich zrozumieniem. A mentalność ludzi jest prosta- jeśli czegoś nie rozumiem, to mnie to nie interesuje. Teraz jest całkiem inaczej, walka stała się totalna, zasady są czytelne i to, co jest solą każdej dyscypliny- są punkty techniczne. Zapraszam na zapasy.