Coś się kończy, coś się zaczyna. Z kadrą pożegnał się Paweł Zagumny

Aktualizacja: 12 wrz 2016, 20:10
12 wrz 2016, 17:36

Paweł Zagumny, prawdziwa legenda polskiej siatkówki, w katowickim Spodku podczas specjalnie zorganizowanego z tej okazji Meczu Gwiazd pożegnał się z reprezentacją Polski. Jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w kadrze, numer jeden na polskim rozegraniu w ostatnich latach, w biało-czerwonych barwach rozegrał 427 meczów. Zapraszamy do przeczytania tekstu, który krótko podsumowuje karierę “Gumy” i jego pożegnalne widowisko.

 

Imponujące początki 

To, że Paweł Zagumny może zostać wielkim rozgrywającym, zostało zauważone bardzo wcześnie. Pierwsze sukcesy na arenie międzynarodowej odnosił bowiem już w reprezentacji Polski juniorów. Pod wodzą Ireneusza Mazura nasi młodzi gracze w 1996 roku w Izraelu sięgnęli po czempionat Europy. Rok później, w Bahrajnie, okazali się najlepsi na świecie. W finale Mistrzostw Świata pokonali Brazylię, w czym młody Zagumny miał swój niemały udział. Zauważyli to organizatorzy, przyznając mu tytuł najlepszego rozgrywającego imprezy.

Te juniorskie sukcesy przyczyniły się do powołania do seniorskiej reprezentacji. Zagumny zadebiutował w niej bardzo szybko, bo już w wieku 19 lat (1996 rok). Znalazł się nawet (rzecz jasna, wtedy jeszcze jako rezerwowy) w składzie na Igrzyska Olimpijskie w Atlancie.

Od tamtej pory powołania do kadry otrzymywał regularnie. Wystąpił m.in. w turnieju Ligi Światowej, kiedy to Polacy debiutowali jako uczestnicy tej imprezy – w 1998 roku. W ciągu kilku najbliższych lat, reprezentacja Polski zdobywała powoli doświadczenie na największych międzynarodowych imprezach, zajmując coraz wyższe miejsca (m.in. 5. miejsce na Mistrzostwach Eurpy w Ostrawie). Zagumny zaś powoli wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie – jeśli w jakimś turnieju udziału nie brał, było to przeważnie spowodowane kontuzją (np. Mistrzostwa Świata w Argentynie w 2002 roku).

Sukces za sukcesem

Później nastała era Raula Lozano – trenera, który wprowadził Polaków na siatkarskie salony, pokazując im zupełnie nowe standardy szkolenia i pracy. Dzięki niemu po spektakularnym sukcesie, jakim było wicemistrzostwo świata w 2006 roku, nasza reprezentacja na stałe zagościła w światowej czołówce. Przyszły czasy zdobywania medali na największych międzynarodowych imprezach. A Paweł Zagumny brał udział w nich wszystkich. Nawet kiedy zespół nie odnosił sukcesów, jak podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku, nasz rozgrywający nie schodził z wysokiego poziomu – w Pekinie został najlepszym rozgrywającym turnieju. Ten sam tytuł otrzymał na MŚ 2006, podczas Final Six LŚ 2007 i na ME w Turcji w 2009 roku.

Powoli stawał się legendą. Jego nieprzewidywalna, szybka, ale zawsze dokładna gra była szeroko komentowana w siatkarskim środowisku na całym świecie (chwalił “Gumę” m.in. słynny brazylijski rozgrywający, Ricardo Garcia). Zagumny starał się dopasowywać piłki, które posyłał do poszczególnych zawodników, do ich indywidualnego stylu gry i możliwości. Wykorzystywał na boisku wszystkich graczy, więc blokujący rywali mieli spore problemy z czytaniem jego gry. Dziś wielu naszych najlepszych zawodników przyznaje, że “Guma” bardzo przyczynił się do ich siatkarskiego rozwoju (niedawno mówił o tym m.in. w wywiadzie dla Skra.tv Mariusz Wlazły).

Gracz nietuzinkowy

Jednocześnie Zagumny okazał się zawodnikiem o specyficznym charakterze. Pozornie cichy, bywał zadziorny (zgromadził całkiem sporą kolekcję żółtych kartek). Dziennikarzom serwował odpowiedzi krótkie, ale treściwe, ujawniając przy tym zamiłowanie do ironicznego humoru. Na boisku przeważnie wyciszony i w pełni skupiony, był jednak jednym z liderów zespołu, a koledzy często podkreślali jego silną osobowość. To człowiek z wyjątkową charyzmą, który zupełnie nie musi zabiegać o uwagę – ona sama momentalnie się na nim skupia.

Mistrz Świata po raz drugi

W 2014 roku reprezentacja Polski trochę nieoczekiwanie odniosła historyczny sukces. Po 40 latach Biało-Czerwoni zdobyli Mistrzostwo Świata. Jak burza przeszli przez fazę grupową (trzeba jednak uczciwie przyznać, że grupa trudna nie była). W kolejnej rundzie mieli kilka problemów, przegrali też pierwszy swój mecz na tej imprezie – ze Stanami Zjednoczonymi. Awansowali jednak do finałowej szóstki, gdzie nie dopisało im losowanie – ich rywalami zostali Brazylijczycy i Rosjanie.

Po dwóch ciężkich, ale zwycięskich meczach, przyszedł czas na półfinałowe starcie z Niemcami. Ci grali ambitnie, ale to nie wystarczyło na coraz lepiej grających Polaków.

Finałowe spotkanie z Brazylią w katowickim Spodku pokazało siłę drużyny i wartość Pawła Zagumnego dla reprezentacji. Po nerwowym pierwszym secie, przegranym do 18, na boisko wszedł właśnie utytułowany rozgrywający. Uspokoił grę i poprowadził Biało-Czerwonych do zwycięstwa. Historia zatoczyła koło – Zagumny został mistrzem świata po raz drugi, ponownie pokonując w finale Brazylię.

Po tym spotkaniu zakończył reprezentacyjną karierę. Jedną z najpiękniejszych w historii polskiej (a pewnie i światowej) siatkówki.

Mecz gwiazd w magicznym Spodku

Na oficjalne pożegnanie z kadrą, której tak bardzo pomógł w ciągu ostatnich 20 lat, Paweł Zagumny poczekał do 2016 roku. Z pomocą fundacji Aleja Gwiazd Siatkówki zorganizowane zostały dwa pokazowe Mecze Gwiazd. O pierwszym z nich, który odbył się w Gdyni, pisaliśmy TUTAJ.

Jednak to spotkanie w Katowicach, w hali, gdzie nasi siatkarze zdobywali czempionat globu, było “wisienką na torcie”. Na boisku po stronie polskiej spotkali się ci, którzy w największych sukcesach “Gumie” towarzyszyli – Paweł Papke, Mariusz Wlazły, Michał Winiarski, Marcin Możdżonek, Piotr Gacek, Krzysztof Ignaczak, Piotr Gruszka, Piotr Nowakowski, Michał Kubiak, Bartosz Kurek, Łukasz Kadziewicz i Daniel Pliński. Zaś po drugiej stronie siatki stanęły największe gwiazdy światowej siatkówki – m.in. Giba, Nalbert, Andrea Giani, Stephane Antiga, Ferdinando De Giorgi, Marco Ivović, Srećko Lisinać czy Wilfredo Leon. Na ławkach trenerskich zobaczyliśmy takie osobistości jak Władimir Alekno, Raul Lozano czy Andrea Anastasi oraz tego, pod którego skrzydłami “Guma” odnosił pierwsze wielkie sukcesy – Ireneusz Mazur. W prezencie dla Zagumnego wygrali Polacy – 2:1 (25:21, 25:22, 25:27).

Sportowe święto

Choć pożegnania są raczej smutne, nie można powiedzieć tego o Meczu Gwiazd. Atmosfera (o którą zadbał m.in. prowadzący mecze reprezentacji już od lat Marek Magiera) była niesamowita. To było prawdziwe święto siatkówki, a wszyscy goście z zagranicy podkreślali, że udać mogło się chyba tylko w naszym kraju. Jest to z pewnością zasługą wspaniałych, najlepszych na świecie polskich kibiców. 12 tysięcy osób przyszło pożegnać legendarnego rozgrywającego, pokazując, że są z reprezentacją na dobre i złe. Drodzy działacze, warto to przemyśleć, ustalając np. ceny biletów na Ligę Światową…

Świetną zabawę mieli także sami zawodnicy. Część z nich już zakończyła kariery, jednak pokazali, że są we wcale niezłej formie. Ich radość ze spotkania, w niejednym przypadku po wielu latach, była wyraźnie widoczna. Gwiazdy nie zapomniały o kibicach, a przy tym były w doskonałym humorze – Andrea Giani, Stephane Antiga, Nikola Grbić, Nalbert i Giba obiegli chyba cały Spodek, przybijając fanom “piątki”, rozdając autografy i robiąc sobie wspólne zdjęcia. Następnie zaś… chwycili pompony i zatańczyli wraz z grupą czirliderek.

Na samym końcu, Pawła Zagumnego uhonorowany specjalnym okolicznościowym tortem, wwiezionym na halę przy chóralnym “sto lat”. Uhonorował go osobiście kapitan reprezentacji, Michał Kubiak, rozsmarowując mu kawałek ciasta na twarzy.

Symbole i wzruszenia

W meczu nie zabrakło momentów symbolicznych. Wilfredo Leon, Kubańczyk z polskim obywatelstwem, który już niedługo (oby jak najszybciej) będzie mógł grać dla naszej reprezentacji, zamienił koszulkę gwiazd światowych na koszulkę polską i stanął po stronie naszej reprezentacji. Z kolei Mariusz Wlazły – odwrotnie – koszulkę reprezentacji zamienił na koszulkę drużyny Reszty Świata, a więc został uznany za niezaprzeczalną gwiazdę siatkówki światowej.

Odbyło się także oficjalne podziękowanie dla naszych świeżo upieczonych Mistrzów Europy juniorów (o sukcesie “złotych chłopców Pawlika” pisaliśmy TUTAJ). Odśpiewano im “Pieśń o małym rycerzu” – tę, która towarzyszy reprezentacji Polski od czasów Raula Lozano – i podczas największych zwycięstw, i w momentach trudnych. Z kolei atakujący juniorów, Jakub Ziobrowski, dostał okazję, by na kilka akcji pojawić się na boisku. I jemu, i jego kolegom, życzymy takiej kariery, jaką ma za sobą Zagumny – a przecież zaczynają podobnie.

Na boisku pojawiła się także córka Pawła Zagumnego, co było chyba jednym z najbardziej wzruszających momentów spotkania. Dwunastoletnia Wiktoria zmieniła tatę na zagrywce – posłała na stronę rywali pięć serwisów i trzeba przyznać, że była w tym bardzo regularna. Nawet bardziej niż sam “Guma” – ten, w przeciwieństwie do córki, kolejną zagrywkę zepsuł.

Obecni na trybunach byli także rodzice Pawła Zagumnego (a także jego żona i synek) – w przeszłości również siatkarze. Można było więc obserwować całą rodzinę związaną z tym sportem i piękną międzypokoleniową relację.

Pożegnanie godne Mistrza

W ten oto sposób, o którym większość sportowców może tylko pomarzyć, pożegnaliśmy Mistrza. Wspaniałe widowisko w Spodku pokazało też kilka innych rzeczy – że przyjaźnie, które zawiązały się na boisku, są niezawodne, że siatkarskie środowisko kocha dobrą zabawę oraz że z odejściem zasłużonych reprezentantów nie kończy się polska siatkówka – kolejne pokolenia czekają, by zaistnieć na wielkich arenach i pokazują, że warto na nie stawiać.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA