Ostatnie dwa tygodnie to dla Krystyny Guzik jeden z najlepszych okresów w sportowej karierze. Po świetnych występach w sprintach, w Canmore i Presque Isle, gdzie zajęła czwartej miejsce w biegu na dochodzenie rozbudziła nasze nadzieje na medal podczas rozpoczynających się w marcu mistrzostw świata w Oslo.
Podczas wczorajszego biegu zawodniczki musiały zmagać się nie tylko ze swoimi rywalkami, ale i również z warunkami atmosferycznymi. Było bardzo zimno i wiał wiatr. Mimo tego Polce udało się zając miejsce tuż za podium.
– Dawno tak nie zmarzłam. Głównie ucierpiały palce u rąk, stopy oraz twarz – powiedziała Guzik. – Podczas biegu starałam się biegać swoim tempem. Nie byłam w stanie szaleć na trasie. Znając swoją słabość do zimna uważam, że i tak dobrze sobie poradziłam. Szkoda, że nie byłam w stanie utrzymać tego trzeciego miejsca. Ale nic, widocznie miałam słabszy dzień. Walczyłam do samego końca, ale jednak Marie Dorin Habert była bezkonkurencyjna – dodała.
Dzisiaj Guzik z Magdaleną Gwizdoń, Moniką Hojnisz i Weroniką Nowakowską wystartuje w biegu sztafetowym. Srebrna medalistka z mistrzostw świata z 2013 roku pobiegnie jako ostatnia.
– Nie lubię czwartej zmiany, ale chyba nikt jej nie lubi. Na ostatniej zmianie przeważnie startują najlepsze zawodniczki i trzeba się naprawdę streszczać. Do tego dochodzi stres związany z tym by nie zniszczyć pracy wcześniejszych trzech osób. Jest więc wielka odpowiedzialność i bardzo często trzeba ryzykować by coś jeszcze nadrobić – powiedziała Guzik.
Źródło: Polski Związek Biathlonu