Krzysztof Głowacki versus Steve Cunningham. Ten pojedynek znajdował się na liście życzeń wielu polskich kibiców. Od dawna mówiło sie, że to właśnie „USS” może być pierwszym pięściarzem, który spróbuje odebrać pas mistrzowi świata Głowackiemu. Kilka dni temu pojawił się oficjalny plakat anonsujący galę zaplanowana na 16 kwietnia w Barclays Center na Brooklynie, który zapowiada ze Polak zmierzy się z Amerykaninem. Wydaje się, że Krzysztofa Głowackiego czeka bardzo trudna przeprawa. Czy rzeczywiście tak będzie?
Był chuliganem z Wałcza. Bił się na ulicy dla przyjemności i sprawdzenia swoich umiejętności. Kiedyś niepopularny, skromny zawodnik obdarzony dużym talentem do boksowania. Obecnie? Jedyny mistrz świata w boksie zawodowym z kraju nad Wisła, zdetronizował Marco Hucka z tronu WBO, pięściarz którego wszyscy cenią i szanują jako czempiona. Miejsce w historii popularny „Główka” zapewnił sobie 14 sierpnia ubiegłego roku walcząc z Huckiem.
Newark, hala Prudential Center. Komplet rozemocjonowanych kibiców na trybunach. Fani odziani w biało- czerwone barwy głośno dopingowali swojego rodaka wierząc, że sprawi sensacje i odbierze mistrzowski pas walczącemu pod flagą niemiecką Huckowi. Druga minuta dwudziesta piąta sekunda rundy szóstej. „Kapitan Huck” wystrzelił lewym sierpowym na szczękę Głowackiego. Tysiące Polaków dopingujących rodaka zamarło. Pięściarz z Wałcza z impetem runął na deski. Schował obolałą twarz pod czarnymi rękawicami, leżał chwilę bez ruchu, wydawało się, że do już koniec marzeń „Główki”
o tytule mistrza świata. Nic bardziej mylnego. Oszołomiony Głowacki nie tylko podniósł się i kontynuował walkę, ale niczym zranione zwierzę zaczął atakować napierającego Hucka. Po tej rundzie wszyscy przecierali oczy ze zdumienia jak wielki charakter pokazał Polak. Jednak prawdziwe zdziwienie sympatyków Niemca i eksplozję radości wśród polskich kibiców czekało w jedenastej odsłonie tamtego pamiętnego pojedynku. Oboje byli już bardzo zmęczeni wysokim tempem walki. Huckowi wydawało się, że kontroluje pojedynek, do ostatniego gongu zostały już tylko dwie rundy. Czuł się pewnie. Zbyt pewnie. Została niecała minuta do końca przedostatniego starcia. Nagle Głowacki skontrował Niemca obszernym lewym sierpowym, a potem szybko uderzył jeszcze prawą ręką. Bum! Huck na deskach. Sensacja wisiała w powietrzu. Dzierżący pas mistrza świata WBO 32- latek został „podłączony do prądu”. Wyraźnie zamroczony z trudem wstał z maty ringu. Krzysztof Głowacki „poczuł krew”, od razu mocno przystąpił do ofensywy, wyprowadzał ciosy wręcz
z furią. Lawina potężnych uderzeń spadła na Niemca. Atakował głowę, korpus, nie pozwolił już Huckowi na złapanie oddechu. Obrońca tytułu WBO upadł nieprzytomny na liny, przez które prawie wyleciał. Fani na trybunach oszaleli z radości, biało- czerwone szaliki i flagi powędrowały wysoko w górę. „Główka” podczas tego pojedynku przebył podróż „z nieba do piekła”. Nie poddał się i pomimo bardzo trudnej sytuacji na półmetku walki, nie przestał wierzyć w spełnienie swojego marzenia o mistrzostwie świata. Dzięki sile charakteru
i ogromnemu serca do walki został czempionem. Skazywany na porażkę skończył pojedynek z dłonią w górze i pasem na biodrach. Tak walczy Krzysztof Głowacki.
Steve Cunningham to zawodnik bardzo doświadczony. 39- latek pomimo, że na zawodowych ringach stoczył nie dużo, bo 35 pojedynków, walczył z najlepszymi na świecie. Dwukrotnie sięgał po tytuł mistrza świata organizacji IBF. Popularny „USS” w przeszłości krzyżował juz rekawice z Polakami. W 2007 roku odebrał pas „Diablo” Włodarczykowi pokonując warszawianina na punkty. Po roku, tym razem nie w Polsce a w Stanach Zjednoczonych, Cunningham stanął w ringu na przeciwko Tomasza Adamka. Ten pojedynek z pewnością niejednemu kibicowi boksu z Polski zapadł w pamięci. 12 zaciętych rund, wysokie tempo od pierwszego gongu, żaden nie odpuszczał, żaden nie dawał za wygrana. Adamek jednak okazał się wojownikiem bijącym bardziej precyzyjnie. Już
w drugiej rundzie posłał na deski byłego żołnierza marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Dokonał tego jeszcze dwa razy w późniejszej fazie walki, dlatego sędziowie nie mogli mieć złudzeń czyja ręka tamtego wieczoru powinna powędrować do góry.
Steve Cunningham walką z Krzysztofem Głowackim powróci do swojej naturalnej kategorii wagowej, bowiem od 2012 roku „USS” boksował w kategorii ciężkiej. W królewskiej kategorii wagowej nie unikał nikogo. Głazkow, Mansour czy pierwszy pogromca Władimira Kliczki od 2004 roku, Tyson Fury. Miedzy innymi z takimi kozakami wagi ciężkiej do ringu wychodził Cunningham. O tym, że 39- latek potrafi mocno uderzyć przekonał się nawet „Król Cyganów”. Prawy sierpowy Cunninghama trafiony czysto na szczękę posadził aktualnego mistrza WBO i WBA na matę ringu.
Do walki Krzysztofa Głowackiego ze Stevem Cunninghamem pozostalo 51 dni. Te nazwiska gwarantują dreszcz emocji, świetne widowisko i duży zastrzyk adrenaliny. Czy „Główka” obroni pas federacji WBO? Czy jednak powrót do kategorii cruiser przez Steva Cunninghama okaże się strzałem w dziesiątkę i Amerykanin po raz trzeci zostanie mistrzem świata? Odpowiedź na te pytania otrzymamy 16 kwietnia. Przygotujcie się na grzmoty!