Wielką niewiadomą była drużyna Panthers Wrocław w tej edycji futbolowej Ligi Mistrzów. Dzisiaj wrocławianie mierzyli się z bezpośrednim rywalem do awansu z grupy północnej – duńskim Triangle Razorbacks.
Mistrzowie Danii, którzy mają już ogromne doświadczenie w europejskich rozgrywkach oraz są dominatorem w swojej lidze, doznali upokarzającej porażki. Gdyby wygrali dziś z Panterami, wróciliby do ojczyzny z awansem do półfinału, tymczasem to nasza drużyna zdetronizowała gwiazdy niepokonanego od 14 kolejnych meczów klubu, odnosząc przekonujące zwycięstwo 31:10!
Wicemistrzowie Polski już od pierwszych minut ruszyli do ataku. W pierwszej kwarcie byli blisko pola punktowego gości, jednak już w pierwszej próbie stracili piłkę i musieli na moment przejść do defensywy.
To ekipa z Wrocławia była jednak zdecydowanie silniejszą drużyną, pokonując kolejne jardy w pierwszych próbach, jednocześnie perfekcyjnie utrudniając rywalom wszelkie ataki. Mimo bycia przez większość czasu w ofensywie, na przyłożenie Pantery musiały czekać aż do połowy drugiej kwarty. Wówczas Steven White dograł do Konrada Starczewskiego, który bez większych problemów zatrzymał się dopiero w polu punktowym Razorbacks. Za jeden punkt perfekcyjnie podwyższył swoim kopnięciem Dawid Pańczyszyn, dzięki czemu na przerwę wrocławianie schodzili prowadząc 7:0.
W trzeciej kwarcie Panthers zdobyli drugie przyłożenie, uspokajając nieco kibiców, którzy drżeli o to, czy szczęście nie dopisze gościom i nie będą oni w stanie doprowadzić do remisu. Za wcześniejszą stratę zrehabilitował się Mateusz Szefler, a ponownie bez trudu podwyższył Pańczyszyn.
Cała trzecia kwarta to koncertowa gra gospodarzy, którym udało się podwyższyć prowadzenie do 21:0 dzięki przyłożeniu Grzegorza Mazura. Tę akcję moglibyśmy oglądać w nieskończoność, ponieważ efektownym podaniem popisał się White. Nowy rozgrywający wicemistrzów Polski popisał się 50-jardowym podaniem, które przechwycił Mazur, niemal zapewniając Panterom triumf już w trzeciej kwarcie. Absolutną dominację polskiego reprezentanta w tej edycji Ligi Mistrzów potwierdził Tomasz Dziedzic, jeszcze w trzeciej części zdobywając czwarte już w tym meczu przyłożenie dla wrocławian, ponownie podwyższone przez Pańczyszyna.
W ostatniej odsłonie na chwilę inicjatywę przejęli przyjezdni, lecz dzięki sporemu prowadzeniu Panthers nie wykonywali żadnych nerwowych ruchów i mimo przyłożenia Benjamina Benke i podwyższenia kopacza Razorbacks – Atkinsona, mieli jeszcze w zapasie 21-punktowe prowadzenie. Następnie mieliśmy jeszcze kopnięcie za trzy punkty nieomylnego dzisiejszego popołudnia Pańczyszyna. Tym samym w końcówce odpowiedzieli goście, co ustaliło rezultat na 31:10.
Po triumfie nad Triangle Razorbacks, Panthers Wrocław automatycznie stali się wielkim faworytem do awansu do półfinału Ligi Mistrzów. Już za dwa tygodnie czeka ich potyczka z Prague Lions. Nasi południowi sąsiedzi ulegli nie tak dawno mistrzom Danii, co oznacza, że wydają się łatwiejszym rywalem, a w przypadku wygranej nad nimi, Pantery będą pewne udziału w Final Four.
Warto zaznaczyć, że dzisiejszy triumf to dopiero pierwsze w historii zwycięstwo polskiego klubu w międzynarodowych rozgrywkach. Cieszy tym bardziej, że oznaczać może sukces w postaci zakwalifikowania się do najlepszej czwórki. Wówczas władze wrocławian będą walczyć o możliwość organizacji turnieju finałowego właśnie na Dolnym Śląsku. Mogłoby to bardzo pomóc zarówno w promocji futbolu w naszym kraju, jak i w efektownej grze Panthers, których dziś na stadionie Śląska Wrocław przy Oporowskiej wspierało około 2000 kibiców.