Kolejka, w której odbywają się derby Śląska, nie może być nudna. Dwie dogrywki na naszych lodowiskach oraz porażka mistrza Polski, to tylko niektóre rezultaty, jakie miały miejsce niedzielnego wieczora.
GKS Tychy 3–2 GKS Katowice (p.d.)
Po piątkowych zmaganiach katowickiego zespołu z wiceliderem tabeli, przyszedł czas na spotkanie z liderem z Tychów. Derby Śląska jak zwykle sprowadziły ogromną widownię, a wynik przy de’ Gaulle’a z pewnością przypadł do gustu zarówno kibicom, jak i gospodarzom meczu. Rozpędzona maszyna z Katowic okazała się finalnie za słaba na „trójkolorowego” gospodarza. Po ostatnim zwycięstwie goście wyjechali na lód z dużą pewnością siebie. Pierwsza tercja spotkania, to wyrównana gra obu drużyn, obfitująca w wiele dobrych, lecz niewykończonych akcji. Została ona zakończona bezbramkowym remisem. Druga część meczu, to zdecydowanie lepsze wyjście na taflę zespołu przyjezdnego. 6 minut po syrenie rozpoczynającej drugie 20 minut, Bartłomiej Fraszko zdołał pokonać po raz pierwszy w tym meczu Johna Murray’a, dając prowadzenie GKS-owi Katowice. Jak się później okazało, to jedyne trafienie w drugiej tercji rywalizacji. Nie chcąc pozwolić sobie na przegraną w derbach, hokeiści z Tychów musieli walczyć o każdy krążek. W 47. minucie po asyście Michała Woźnicy i Bartosza Ciury, Krys Kolanos wyrównał wynik na 1:1! Gospodarze nie cieszyli się jednak zbyt długo tym remisem. Grając w przewadze jednego zawodnika, stracili drugą bramkę. Między słupki ponownie trafił Bartłomiej Fraszko (’51)! Lider tabeli nie chciał dopuścić do przegrania na własnym terenie tego derbowego starcia. Na 3 minuty przed końcem przyszło wyrównanie z ręki wcześniej asystującego Bartosza Ciury. Emocjom nie było końca. Dogrywka do tzw. „złotego gola” okazała się łaskawsza dla hokeistów „trójkolorowych”. W jej 2. minucie Kamila Kosowskiego pokonał Jarosław Rzeszutko i tym samym dał zwycięstwo GKS-owi. Derby dla tyszan!
Podhale 2–0 JKH GKS Jastrzębie
Po ostatnim ligowym meczu drużynę z Nowego Targu opuścił trener Marek Ziętara, dlatego też dzisiejsze spotkanie z JKH było wyjątkowym, rozgrywanym bez pierwszego szkoleniowca ekipy „Szarotek”. Goście z Jastrzębia po ostatnim zwycięstwie nad Polonią Bytom nie zwalniali jednak tempa, ale zabrakło im zgrania i panowania nad krążkiem. Pierwsza część była dla hokeistów wyzwaniem, szybkie akcje zarówno gospodarzy jak i gości kończyły się fiaskiem. Dopiero w 9. minucie, wynik otworzył Oskar Jaśkiewicz, a Jastrzębie utrzymało go aż do trzeciej tercji. Drugiego gola dla „Szarotek” ustrzelił Mateusz Michalski w asyście Jarosława Różańskiego. Mecz zakończył się 2:0, tym samym nowy bramkarz Tatry-Ski – reprezentant Polski, Jarosław Odrobny zachował dziś czyste konto.
Polonia Bytom 4 – 5 Unia Oświęcim (p.d.)
Mecze w tzw. „grupie spadkowej” również potrafią być emocjonujące, o czym mogliśmy przekonać się dziś w pojedynku Polonii z Unią. O losach spotkania przesądziła dopiero dogrywka. Oba zespoły w tym roku radzą sobie w lidze przeciętnie, jeśli jednak połączyć je w jednym meczu, mamy mieszankę goli, kar i zwrotów akcji! Mecz bardzo szybko rozpoczął się dla Unii, gdyż już w 2. minucie, Damian Piotrowicz pokonał Filipa Landsmana – bramkarza z Bytomia. Nie chcąc dopuścić do utraty kolejnego gola, gospodarze błyskawicznie odpowiedzieli na atak rywali. Po dobrym podaniu Tomasza Pastryka, Michał Kalinowski wyrównał stan spotkania już 16 sekund gry później. Nie zwalniając tempa i stawiając na ekspresyjność gry bytomscy hokeiści stworzyli kolejną dobrą akcję. Tym razem golkipera gości w 3. minucie pokonał Matej Cunik. Gra toczyła się bardzo szybko, a doskonałym akcjom nie było końca. Grająca w przewadze Unia, postanowiła kolejny raz zawalczyć o dalsze losy spotkania. Udało im się to w 9. minucie, po aktywności na lodzie Jerzego Gabrysia, który oddał krążek Peterowi Tabackowi, a on zamienił go na celne trafienie. Po pierwszej tercji tablica pokazywała stan gry 2:2. Na kolejne trafienie kibice musieli tym razem trochę poczekać. 27 minuta, 27 sekunda to czas Wojciecha Wojtarowicza oraz całej drużyny z Oświęcimia. Trafienie w przewadze jednego zawodnika, tylko rozwścieczyło gospodarzy. Na rewanż nie musieli długo czekać. Polonii wystarczyły 3 minuty w pełnym zestawieniu. Trafienie było kwestią formalności, której dopełnił Alexander Uryga (’50). Trzecia część meczu, również obfitowała w udane „rajdy” po lodowisku zawodników rywalizujących drużyn. Prześcigając się w wyniku spotkania, to gospodarze postanowili oddać kolejne trafienie. Zarówno formację obronną oświęcimian, jak i Michała Fiktra w 46. minucie zdołał pokonać Tomasz Kozłowski. Zdając sobie sprawę z zagrożenia porażką, hokeiści Unii nie przestawali napierać na bramkę rywali. Strzelający wcześniej Alex Wojtarowicz asystował przy golu Sebastiana Kowalówki (’49). Stan spotkania po 3 tercjach wynosił 4:4, co oznaczało dogrywkę. W wyrównanym meczu gospodarze postanowili jednak ugościć swoich rywali i to hokeiści Unii wygrali starcie 5:4, po drugim golu Sebastana Kowalówki.
PZHL Katowice U-20 2 – 4 Anteo Naprzód Janów
Do 143 straconych goli w zespole PZHL Katowice U-20 po dzisiejszym meczu z przedostatnią drużyną w tabeli możemy dodać kolejne. Tym razem wynik meczu z Janowem nie był dwucyfrowy, co w ostatnim czasie dla młodych hokeistów jest rzadkością. Spotkania 20. kolejki PHL, były w pierwszych tercjach bardzo ubogie w trafienia. Prawdziwa rywalizacja rozpoczynała się od drugich dwudziestu minut. Tak było i w tym przypadku. 36 minuta to czas, w którym tablica pokazała 1:0 dla gospodarzy. Grając w przewadze katowicki PZHL zdołał pokonać bramkarza Anteo. Strzelcem został Olaf Bizacki. Świętowanie nie trwało jednak zbyt długo. Janów wyrównał wynik 2 minuty później, po akcji Szymona Skrodziuka. Spotkanie na dobre zaczęło się tak naprawdę w trzeciej tercji. To wtedy kibice mogli oglądać upragnione gole. Drugiego dla swojej drużyny zdobył Marcin Horzelski grając w przewadze jednego zawodnika (’44). Grający ponownie w przewadze Janów nie chciał jednak pozostawać w niepewnej sytuacji bramkowej i hokeiści Anteo zmienili wynik na 1:3. Strzelcem został Igor Sarna. Próbując się bronić PZHL oddawał kolejne strzały. Jeden z nich okazał się celny i doprowadził do zmiany wyniku na 2:3. Gola zdobył Jakub Worwa (’60). Nie mający nic do stracenia trener PZHL Katowice wycofał bramkarza, co okazało się ostatecznym ciosem dla młodej ekipy. Czwartego gola dla swojej drużyny uzyskał Mateusz Adamus (’60). W tej sytuacji gospodarze po raz kolejny okazali się bezsilni i musieli przełknąć gorycz kolejnej, 19. już porażki w tym sezonie.
Comarch Cracovia 3 – 4 MH Automatyka Gdańsk
Ostatnia porażka mistrza Polski z GKS-em Katowice (0:3) była komentowana przez trenera „Pasów” jako wypadek przy pracy. W niedzielę jednak sytuacja się powtórzyła. Nic nie wskazywało na to, aby mecz z drużyną z Gdańska miał okazać się tak nerwowy dla gospodarzy. Szczęście zaczęło im dopisywać już od pierwszej syreny, która wybrzmiała na lodowisku w Krakowie. Szybkie i zdecydowane akcje „Pasów” przyniosły rezultat w postaci dwóch trafień Teddy’ego Da Costy z 4. i 7. minuty. Zostająca w tyle drużyna z północy atakowała jednak formację obronną Cracovii i strzegącego jej bramki Rafała Radziszewskiego. W końcu przyszła chwila nieuwagi i kontaktowe trafienie dla Automatyki zaliczył Maciej Rybak. Druga tercja zaczęła się od szybkiej akcji Lukasa Ziba, który pomógł Tomasowi Sykorze w umieszczeniu „gumy” między słupkami rywali. Goście nie pokazywali na tafli swoich słabości, co doprowadziło ich do zdobycia kolejnej bramki! W 15. minucie Maciej Rompkowski w asyście duetu Kacper Różycki – Kamil Dolny pokonał Rafała Radziszewskiego. Strzał ten był dla Cracovii ostrzeżeniem, którego nie potraktowała poważnie. Rozkręcającą się maszynę z Gdańska nie potrafiła zatrzymać żadna formacja obronna. Nie zważając na rangę zespołu przeciwnego, goście nie oszczędzali krakowian, którzy opadli z sił. Na 5 minut do końca drugiej tercji, ponownie udało się im pokonać golkipera reprezentacji i tym samym wyrównali wynik spotkania. Ostateczny cios Automatyka zadała „Pasom” grając w przewadze już w pierwszej minucie 3. tercji. Doświadczony Jakub Stasiewicz doskonale ustawił się do strzału i tym samym zapewnił wygraną swojej drużynie. Mistrz Polski ponownie został pokonany.