Droga do KSW 39: Colosseum – Mamed Khalidov i Borys Mańkowski

25 maj 2017, 15:31

Takiego starcie w KSW jeszcze nie było. Podczas zbliżającej się wielkimi krokami gali KSW 39: Colosseum, w okrągłej klatce organizacji zmierzy się z sobą dwóch aktualnych czempionów! Mamed Khalidov, mistrz kategorii średniej stanie do boju z Borysem Mańkowskim, mistrzem kategorii półśredniej. Będzie to walka dwóch niesamowitych osobowości i dwóch wspaniałych zawodników, która zwieńczy jedną z największych gal w historii światowego MMA.

Mamed Khalidov to nie tylko żyjąca legenda MMA, ale również jeden z najlepszych i najniebezpieczniejszych zawodników kategorii średniej na świecie. Od siedmiu lat i aż czternastu walk pozostaje niepokonany, a w ciągu całej, bogatej kariery, tylko cztery z jego trzydziestu dziewięciu stoczonych bojów zakończyły się na kartach sędziowskich. Pochodzący z Olsztyna zawodnik jest niebezpieczny w każdej płaszczyźnie walki, równie skutecznie potrafi nokautować swoich rywali jak i zmuszać ich do poddania, a trzydzieści trzy zwycięstwa na koncie przemawiają do wyobraźni.

Początki Khalidova w MMA nie zapowiadały jednak narodzin niesamowitego fightera. W maju 2004 roku Mamed stoczył swoją pierwszą walkę na Litwie, którą przegrał. Drugie podejście do zawodowstwa było również nieudane – ponownie Litwa okazała się pechowym miejscem dla Khalidova. Szczęśliwie porażki nie zniechęciły Mameda, lecz dodatkowo zmotywowały do cięższej pracy i jeszcze w tym samym roku pierwsze zwycięstwo pojawiło się w rekordzie zawodnika. Rok później Khalidov odniósł kolejne dwie wiktorie, w tym jedną przez niesamowicie szybki nokaut – walka trwała dosłownie pięć sekund. Niestety trzecia wyprawa na Litwę kolejny raz okazała się pechowa. Porażka ta była jednak momentem zwrotnym w karierze Mameda, ponieważ kolejne osiemnaście walk przyniosło aż siedemnaście zwycięstw i jeden remis. W roku 2007 Khalidov rozpoczął swoją przygodę z KSW, by dwa lata później zdobyć pas mistrzowski organizacji w kategorii półciężkiej. Po tym zwycięstwie mistrz wyruszył na podbój Japonii, gdzie szybko rozprawił się z dzierżącym pas mistrzowski organizacji Sengoku Jorge Santiago. Walka o pas odbyła się jednak dopiero w trakcie rewanżu, który po pięciorundowym boju zakończył się ostatnią w historii porażką Mameda. Po zwakowaniu mistrzowskiego pasa w kategorii półciężkiej i zmianie kategorii wagowej, Khalidov znalazł się na kursie kolizyjnym z Michałem Materlą. Zanim jednak pojedynek został ogłoszony Mamed stoczył kolejnych dziesięć walk i nie zanotował żadnej przegranej. Ostatecznie w listopadzie 2015 roku, podczas gali KSW 33, Mamed Khalidov zmierzył się w walce o mistrzowski pas w wadze średniej z Michałem Materlą. Oczekiwane przez lata starcie dwóch gwiazd KSW i najlepszych zawodników w tej wadze wreszcie stało się faktem. Pojedynek zakończył się błyskawicznym nokautem i zwycięstwem Mameda, który stał się po nim niekwestionowanym królem MMA w Polsce. Pierwsza obrona mistrzowskiego pasa przyszły parę miesięcy później. Tym razem naprzeciwko Khalidova stanął niebezpieczny Aziz Karaoglu, który w swoich trzech ostatnich bojach brutalnie nokautował rywali już w pierwszych rundach starcia. Mamed podszedł do pojedynku taktycznie, wypunktował swojego rywala i obronił pas mistrzowski, jednak po starciu pojawiło się wiele pytań o kondycję polskiego zawodnika. Okazało się, że Khalidov po niezwykle intensywnych latach treningów i walk poczuł się nie tylko zmęczony, ale również wypalony. Zniknęła gdzieś chęć do walki, zniknął zapał, pojawiło się wyczerpanie. Mamed zdecydował, że musi odpocząć i zniknął z MMA na wiele długi miesięcy, w trakcie których pojawiały się również pytania o to, czy jeszcze kiedykolwiek wróci do walki? Na szczęście, z czasem wszystko wróciło na swoje miejsce, a Mamed nie tylko zapowiedział powrót do KSW na największą galę z historii europejskiego MMA, ale również zdecydował się na wcześniejszą walkę w Anglii z mocnym Luke’em Barnattem. Wszyscy zastanawiali się, co tym razem w klatce zaprezentuje Khalidov, czy wróci stary, wszystkim dobrze znany Mamed, kończący swoich przeciwników w pierwszych rundach pojedynków? Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. W marcu roku 2017 Polak w dwadzieścia jeden sekund dosłownie zniszczył Barnata w klatce i pokazał, że przerwa od startów zdecydowanie dobrze mu zrobiła, a głód walki i ogień, który niegdyś płonął w jego sercu nadal tam jest i na nową mocno się rozpalił.

Gdy w 2014 roku Borys Mańkowski pokonał Aslambeka Saidova i zdobył mistrzowski pas organizacji KSW, widać było, że na scenę wszedł nowy, lepszy fighter, który z walki na walkę robi się coraz bardziej niebezpieczny. Od czasu zwycięstwa podczas KSW 27, zawodnik z klubu Ankos MMA nie znalazł pogromcy i nawet roczna przerwa od startów nie spowodowała, że pokrył się tzw. ringową rdzą. Wręcz przeciwnie, po tak długiej przerwie Borys powrócił do klatki jeszcze bardziej dominujący, jeszcze szybszy i jeszcze bardziej wygłodniały kolejnych sukcesów. Dziś natomiast staje przed największym wyzwaniem w dotychczasowej karierze, która niegdyś, na pewnym etapie rozwoju, stawiała przed młodym zawodnikiem wiele znaków zapytania.

Borys Mańkowski trafił do świata MMA jako utalentowany zapaśnik. Najpierw próbował swoich sił w startach amatorskich, a dopiero po tym jak zdobył już nieco doświadczenia zdecydował się na start zawodowy i tak w roku 2008 rozpoczął swoją karierę. Pierwsze dwa lata tej sportowej drogi Borysa były bardzo intensywne i owocne. Tylko w roku debiutu fighter stoczył cztery walki i cztery razy to jego ręce były unoszone w geście zwycięstwa. W roku 2009 Borys stoczył aż sześć bojów i w ostatnim z nich znalazł swojego pierwszego pogromcę – Marcina Helda. Ta porażka rozpoczęła gorszy czas dla zawodnika z Poznania. Rok 2010 przyniósł trzy kolejne przegrane, w tym jedną na gali KSW. Mańkowski w tym czasie nie poddał się jednak i chcąc dalej się rozwijać trafił pod skrzydła Andrzeja Kościelskiego, z którym rozpoczął treningi jeszcze przed debiutem w KSW. Ciężka praca i chęć dalszych startów przyniosły swoje efekty. Borsy ponownie zaczął wygrywać, a gdy w 2012 roku, po prawie dwóch latach od swojego pierwszego, nieudanego występu na KSW powrócił do organizacji, wiadomo było, że waga półśrednia nabierze rumieńców. Nikt nie spodziewał się jednak, że „Diabeł Tasmański” jeszcze w tym samy roku stanie przed szansą zdobycia mistrzowskiego pasa.

Podczas KSW 14 poznański zapaśnik wykorzystał drugą szansę w ringu KSW i stoczył świetny bój, wygrywając z niepokonanym dotąd Marcinem Naruszczką. Zwycięstwo Mańkowskiego nad Naruszczką otworzyło KSW drogę do jednego na najlepszych starć, nie tylko w historii organizacji, ale również w historii polskiego MMA. Podczas KSW 20 Borys stanął w ringu naprzeciwko swojego bardzo dobrego kolegi, Rafała Moksa. I choć zawodnicy wcześniej starali się uniknąć bratobójczego boju, w ringu dali prawdziwy popis umiejętności, serca i sportowego ducha. Po piętnastominutowym pojedynku zwycięzcą ogłoszono Mańkowskiego. Starcie zaś została nominowana do prestiżowej nagrody Heraklesów, w kategorii walka roku.
Pokonanie Moksa było dla Mańkowskiego ostatnim krokiem przed walką o pas mistrza KSW. W grudniu 2012 roku podczas KSW 21, Borys starł się z ówczesnym mistrzem Aslambekiem Saidovem. Niestety końcówka bardzo intensywnego roku okazała się dla Borys niezbyt udana. Mańkowski przegrał z Saidovem w drugiej rundzie, po bardzo groźnej kontuzji nogi. Porażka zabolała, ale kilka miesięcy później Mańkowski powrócił silniejszy, lepszy i jeszcze bardziej zdeterminowany.

Podczas KSW 24, Ben Lagman został dosłownie zmieciony z ringu ciosami „Diabła tasmańskiego”, a rok później podczas historycznej gali KSW 27, już w klatce, Saidov starł się ponownie z Mańkowskim, by ostatecznie wyjaśnić sprawę panowania na szczycie kategorii półśredniej. Tym razem pochodzący z Poznania zawodnik nie dał żadnych szans swojemu rywalowi i już w drugiej rundzie zmusił mistrza do poddania. Zasiadając na tronie swojej kategorii wagowej, Mańkowski stał się jednocześnie najmłodszym mistrzem w historii organizacji. Jeszcze w tym samym roku obronił swój pas w starciu z Davidem Zawadą, a następnie pokonał Mohsena Bahariego. W roku 2015, podczas Londyńskiej gali KSW, Borys już w pierwszej rundzie poddał doświadczonego Jesse’ego Taylora. Później przyszła kontuzja i ponad roczna przerwa od startów. Po powrocie do walk, Borys pokazał, że tak długo przerwa dała mu czas na jeszcze lepsze podszkolenie swoich umiejętności i jeszcze bardziej zmotywowała go do działania. Podczas gali KSW 37: Circus of Pain, „Diabeł tasmański” był wręcz perfekcyjnie przygotowany i nie dał najmniejszych szans bardzo doświadczonemu Johnowi Maguire’owi. Jak jednak poradzi sobie w następnym boju z najlepszym zawodnikiem jaki kiedykolwiek walczył dla organizacji KSW?

Starcie pomiędzy Mamedem Khalidovem i Borysem Mańkowskim podczas gali KSW 39: Colosseum, będzie pojedynkiem dwóch pokoleń zawodników MMA i zderzeniem młodości z doświadczeniem. Mimo różnicy wieku, obaj zawodnicy słyną ze swojej szybkości i efektowanego stylu walki. Który z nich wyjdzie z podniesionymi rękami z tego starcia? Przekonamy się już 27 maja na PGE Narodowym!

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA