Już od kilku tygodni kibice w Lublinie wiedzieli, że drugi weekend maja będzie dla ich drużyny kluczowy w kontekście trofeów. W sobotę biało-zielone miały walczyć o Puchar Polski w Kaliszu, zaś już na kolejny dzień zaplanowany był rewanżowy mecz finału Challenge Cup. Dzięki stosunkowo szybkiemu zapewnieniu sobie tytułu w Superlidze drużyna prowadzona przez Roberta Lisa skupiła swoje siły na obu tych rozgrywkach i deklarowała, że zawalczy o potrójną koronę, co byłoby historycznym wyczynem jeżeli chodzi o lubelską siódemkę, jak i całe nasze krajowe podwórko szczypiorniaka, a nawet ogół drużynowych dyscyplin.
Trener ekipy z Koziego Grodu, jak i same zawodniczki podkreślali, że zespół skupia się tylko i wyłącznie na bieżącym spotkaniu, ale nie dało się ukryć, że z tyłu głowy każdego członka Mistrzyń Polski siedziała również myśl o niedzielnej potyczce z Rocasa Gran Canaria. Mogło to być destrukcyjne, jak i motywujące dla zdecydowanych faworytek w wyścigu o krajowy puchar.
Mimo to MKS Perła rozpoczął mecz od wyraźnego prowadzenia zaznaczając mocno swoje aspiracje. Już po pierwszych 10 minutach to 20-krotne Mistrzynie Polski prowadziły 7-1 i wydawało się, że czeka je tutaj spacerek, co tylko pozytywnie wpłynie na nastawienie drużyny do drugiego meczu, który czekał zespół w ten weekend. Tak łatwo jednak nie było i szczecinianki stać było na postawienie się rywalkom i już po kilku minutach przewaga Kingi Achruk i spółki wynosiła tylko trzy trafienia.
Gdy wydawało się, że starta zespołu prowadzonego przez Liljanę Marković będzie topniała, bądź utrzyma się na poziomie trzech-czterech trafień, to lublinianki zaliczyły skuteczny finisz pierwszych 30 minut i dzięki bramce z kontry Dagmary Nocuń na dwie sekundy przed końcową syreną na tablicy wyników widniało 16-11.
Druga część spotkania miała podobny przebieg. Już po pięciu minutach Pogoń zdołała dojść MKS Perłę na dwa trafienia. Wydawało się, że w meczu finałowym czeka nas jeszcze sporo emocji i że szanse szczecinianek na zdobycie trofeum nie są takie niskie. Nic bardziej mylnego. Już po chwili „Perełki Lisa” potrafiły zacząć ponownie budować swoją przewagę i na kwadrans przed końcem za sprawą kolejnego skutecznego rzutu z koła Joanny Drabik MKS prowadził 25-18.
Lubelscy kibice tradycyjnie ubrani w białe koszulki powoli szykowali się do fetowania drugiego tytułu w tym sezonie, gdyż przewaga siedmiu trafień na około 10 minut przed końcem wydawała się bezpieczną zaliczką. Podwyższona obrona Pogoni wydawała się sprzyjać poczynaniom lublinianek w ataku, gdyż rozgrywające, jak i kołowa miały sporo miejsca, co dzięki umiejętnościom indywidualnym każdej ze szczypiornistek z Lublina sprawiało iż przewaga faworytek rosła w szybkim tempie.
Do nieporadności w defensywie doszedł brak pomysłu i łatwe starty w ataku, co skrzętnie wykorzystały Dagmara Nocuń i jej koleżanki. MKS Perła zyskiwał kolejne okazje w kontrataku i w 51 minucie Aleksandra Rosiak zdobyła 30. trafienie dla aktualnych już mistrzyń naszego kraju. Ostatecznie biało-zielone triumfowały 34-25, a świętowanie Pucharu Polski muszą odłożyć w czasie. Po meczu czeka je podróż powrotna do Lublina, a już po niewiele ponad 20 godzinach przystąpią one do ostatniego meczu o stawkę w obecnym sezonie.
MKS Perła Lublin – Pogoń Szczecin 34-25(16-11)
MKS Perła Lublin: Januchta, Gawlik – Rola, Gęga, Matuszczyk, Stasiak, Repelewska, Drabik, Nestsiaruk, Mihdaliova, Nocuń, Skrzyniak, Rosiak, Achruk
Pogoń Szczecin: Krupa, Zimny – Bancilon, Noga, Cebula, Urbańska, Królikowska, Marcikova, Janas, Koprowska, Nosek, Zawistowska, Kochaniak, Blazevic, Gadzina, Senderkiewicz