Dzięki dobrej drugiej lokacie po fazie grupowej Vive Tauron Kielce w walce o ćwierćfinał Ligi Mistrzów miało się zmierzyć z Montpellier, czyli drużyną, która w tym sezonie walczyła w “drugiej dywizji” rozgrywek i dzięki zwycięstwu w grupie oraz pokonaniu Motoru Zaporoże w dwumeczu wywalczyła miejsce w 1/8 finału rozgrywek.
Mimo tego, że Francuzi zostali przydzieleni do słabszej części Ligi Mistrzów, nie oznaczało to, że drużyna prowadzona przez Talanta Dujszebajewa będzie miała łatwe zadanie. Diego Simonet i spółka potrafili z powodzeniem walczyć w tej kampanii ligowej z mocarnym PSG, a w swojej grupie na 10 spotkań wygrali aż 8. Mistrzowie Polski mogli spokojnie przygotowywać się do pierwszego starcia na wyjeździe. Do składu niedawno powrócił Tobias Reichmann, więc sytuacja kadrowa w kieleckiej ekipie była bardzo dobra i kibice z województwa świętokrzyskiego mogli liczyć na dobry występ swojej drużyny.
Sam początek meczu był lepszy dla Vive Tauronu. Wynik spotkania otworzył powracający do dyspozycji Reichmann, a po chwili na 2-0 trafił Michał Jurecki. Kolejne minuty nie były już tak korzystne dla obrońcy tytułu i w 18 minucie Montpellier wyszło na prowadzenie 11-8. Kieleccy szczypiorniści popełniali za dużo błędów w defensywie, dzięki czemu Francuzi mieli znacznie łatwiejsze pozycje rzutowe. Do tego doszły kary dwuminutowe, które również wpłynęły niekorzystnie na postawę polskiej ekipy w obronie.
Drużyna Dujszebajewa nie poddawała się już po czterech minutach potrafiła dogonić rywala. Trafienie na 11-11 zdobył niezawodny Julen Aginagalde z koła. Końcówka pierwszej części gry należała już do kielczan, którzy kompletnie zdominowali grę. Ozdobą tej części gry zdecydowanie była bramka Deana Bombaca, który w kontrze będąc odwróconym tyłem do bramki oddał niecodzienny rzut. Od razu po tym można było stwierdzić, ze to niesamowite trafienie znajdzie się w zestawieniu top5 bramek tej rundy spotkań.
Do szatni obie siódemki schodziły przy wyniku 16-14 dla przyjezdnych, gdyż tuż przed syreną do bramki strzeżonej przez Filipa Ivicia trafił Ludovic Fabregas. Z perspektywy całych 30 minut dwie bramki zaliczki były korzystną sytuacją dla Vive, ale z pewnością kielczanie myśleli o tym, aby wrócić do domu z jeszcze korzystniejszym rezultatem.
Z początku wydawało się, że właśnie tak będzie. Karol Bielecki i jego koledzy potrafili szybko odskoczyć na cztery trafienia i wielu fanów polskiej drużyny spodziewało się, że ta przewaga zostanie jeszcze zwiększona. Wtedy to jednak Francuzi trzykrotnie przechwycili podanie do Julena Aginagalde ustawionego na obrocie i zdobyli trzy łatwe bramki w kontrataku, dzięki czemu doszli kielczan na remis. Przez to ostatni kwadrans gry zapowiadał się niezwykle pasjonująco.
Niestety kielecka maszyna zacięła się i gra Vive Tauronu nie wyglądała już tak dobrze. Widać było problemy polskiej ekipy w ataku. Żółto-niebiescy często tracili w prosty sposób piłkę, bądź w sytuacjach sam na sam z bramkarzem mylili się. Takiej okazji nie mogli przepuścić gracze Montpellier, którzy skutecznie rozgrywali swoje ataki zdobywając kolejne bramki. W ten sposób udało im się wyjść na prowadzenie, a z biegiem czasu powiększyć je nawet do pięciu trafień.
Ostatecznie o losach pierwszego meczu zadecydował fatalny ostatni kwadrans meczu, który gospodarze wygrali aż ośmioma trafieniami! Pięć bramek straty z pewnością będzie sporym wyzwaniem dla kielczan, jednak nie takie historie działy się już w Hali Legionów, więc Talantowi Dujszebajewowi nie pozostaje nic innego, tylko dokładnie przeanalizować ten mecz, skupić się na poprawie gry swojej drużyny i w przyszłym tygodniu ograć Montpellier w takim stosunku, aby wywalczyć awans do kolejnej fazy rozgrywek.
Montpellier – Vive Tauron Kielce 33-28(14-16)
Montpellier: Gerard, Portner – Anquetil, Bingo, Bonnefond, Bos, Dolenec, Fabregas, Faustin, Grebille, Guigou, Porte, Simonet, Toumi, Truchanovcius, Zvizej
Vive Tauron: Ivić, Szmal – Aginagalde, Bielecki, Bombac, Chrapkowski, Djukić, Jachlewski, Jurecki, Kus, Lijewski, Paczkowski, Reichmann, Strlek, Walczak, Zorman