Po kolejnej niesamowitej końcówce, osiemnasty etap wyścigu Giro d’Italia 2016 padł łupem Włocha Matteo Trentina z drużyny Etixx-Quickstep. Trentin wykazał się sporą czujnością i zawziętością, ale duży udział w tym sukcesie miał jego kolega z drużyny – Gianluca Brambilla.
Dzisiejszy etap to aż 244 kilometry ścigania po czterech włoskich regionach. Najpierw kolarzy czekały zmagania na płaskiej trasie, tam też umieszczono dwie lotne premie. Po drugiej premii w Rivoli zaczęły się pagórki. Na początek przejazd przez linię mety i zaraz potem brukowany półkilometrowa ścianka San Maurizio z maksymalnym nachyleniem wynoszącym 20%. Główną atrakcją dnia był podjazd pod Pramartino umieszczony dwadzieścia kilometrów przed metą. Następnie długi zjazd i dwa kilometry przed metą ponowne pokonanie ścianki San Maurizio.
Do etapu nie wystartował Manuel Beletti (Wilier). Tak długi etap był wymarzonym punktem dla uciekinierów, o czym spekulowało się już przed Giro. W podróż wybrało się więc aż 24 kolarzy. Wśród tych szczęśliwców nie było niestety Łukasza Wiśniowskiego, ale znalazło się aż trzech kolarzy z grupy Rafała Majki, byli to Jay McCarthy, Ivan Rovny i Pavel Brutt. Oprócz nich kręcili: Axel Domont (AG2R), Davide Malacarne (Astana), Stefan Kung i Daniel Oss (BMC), Moreno Moser i Ramunas Navadauskas (Cannondale), Gianluca Brambilla i Matteo Trentin (Etixx-Quickstep), Olivier Le Gac (FDJ), Andrey Solomennikov (Gazprom-Rusvelo), Roger Kluge (IAM Cycling), Sacha Modolo i Matej Mohoric (Lampre-Merida), Pim Ligthart (Lotto Soudal), Genki Yammamoto i Gianfranco Zilioli (Nippo-Vini Fantini), Nikias Arndt i Alberto Timmer (Giant-Alpecin), Christian Knees (Team Sky), Julen Amezqueta i Matteo Busato (Wilier).
Peleton wyraźnie odpuścił, a z przodu kręciła się ekipa lidera – Lotto NL-Jumbo. Przewaga ucieczki rosła aż do samego końca. W międzyczasie lotne premie wygrali Sacha Modolo i Pim Ligthart. 45 kilometrów przed metą na atak zdecydowali się Le Gac i Brutt. Gdy obaj kolarze wyrobili sobie niewielką przewagę, na ponowny atak zdecydował się Rosjanin. Zawodnik Tinkoffa długo utrzymywał się przed peletonem. Na Pramartino, tak jak się wcześniej zapowiadało, nastąpiła ostra selekcja. Ucieczka miała już kwadrans przewagi nad główną grupą, a w niej na czoło wyszli dwaj Włosi – Gianluca Brambilla i Moreno Moser. Za nimi jechali Nikias Arndt i Ivan Rovny. W peletonie również dosyć znacząco się przerzedziło, ale Rafał Majka jechał czujnie z przodu. Na zjazdach z Pramartino do goniącej grupki dołączyli Modolo i Trentin. Na ściance San Maurizio Moser i Brambilla nawzajem się atakowali, ale żademu z nich nie przyniosło to korzyści. Brambilla dostał natomiast informację, że niedaleko za nimi jest już samotny Matteo Trentin, więc nie pomagał Moserowi w napędzaniu dwuosobowej grupy. Na ostatnich metrach Trentin doścignął dwójkę, a następnie mocno ruszył po zwycięstwo. Moreno Moser wyraźnie zaspał i przez to znalazł się na drugim miejscu. Trzeci był oczywiście Gianluca Brambilla. Tylko jeden uciekinier został złapany przez peleton, więc kwadrans potem toczyła się walka o 24.miejsce. Na ściance próbował szarpać Valverde, ale nikogo istotnego nie zgubił. To właśnie Hiszpan wygrał finałowy sprint z peletonu. Rafał Majka przyjechał na 26. pozycji.
W klasyfikacji generalnej nie doszło do żadnych istotnych zmian. W pozostałych klasyfikacjach również liderzy pozostali tacy sami.