Dzisiejszy etap był tym co kibice chcą oglądać na Giro. Dzisiejszy etap mógłby spokojnie być wyścigiem klasycznym, który zostałby jednym z najważniejszych punktów World Touru. Dzisiejszy etap łączył dwa kraje – Włochy i Francję, a pośrodku niego zasypane śniegiem Colle dell’Agnello – Cima Coppi tegorocznego wyścigu. Dramatyczne zjazdy do mety, a na sam koniec perełka – wjazd pod Risoul. W takich warunkach najlepiej odnalazł się zwycięzca Giro 2013, Rekin z Messyny i reprezentant Italii – Vincenzo Nibali!
„Gruppo compatto” trwało dziś do około sześćdziesiątego kilometra. Na tym odcinku znalazła się jedna lotna premia w miejscowości Piasco. Wygrał ją Carlos Verona (Etixx-Quickstep). Dopiero wtedy atak zapoczątkował Johann Van Zyl (Dimension Data). Oprócz niego, w ucieczkę zabrało się aż 28 kolarzy: czterej kolarze ze Sky: Ian Boswell, Mikel Nieve, Nicolas Roche i David Lopez, Hubert Dupont i Matteo Montaguti (AG2R), Bakhtiyar Kozhatayev i Michele Scarponi (Astana), Stefano Pirazzi (Bardiani – CSF), Andre Cardoso i Moreno Moser (Cannondale), Carlos Verona (Etixx), Stefan Denifl i Marcel Wyss (IAM Cycling), Diego Ulissi (Lampre-Merida), Tim Wellens i Maxime Monfort (Lotto Soudal), Jose Herrada, Jose Joaquin Rojas i Rory Sutherland (Movistar), lider klasyfikacji górskiej Damiano Cunego (Nippo-Vini Fantini), Ruben Plaza Molina (Orica), Georg Preidler (Giant), Viacheslav Kuznetsov i Egor Silin (Katusha), oraz dwójka z Tinkoffa: Jesus Hernandez i Evgeniy Petrov.
Lotną premię w Sampeyre wygrał Diego Ulissi. Przewaga ucieczki cały czas rosła, aż zaczął się najważniejszy podjazd tegorocznego wyścigu, Cima Coppi 99. edycji – Colle dell’Agnello. W ucieczce na atak zdecydował się Michele Scarponi, a za nim ruszył Diego Ulissi. Peleton skurczył się do kilkunastu kolarzy, a to za sprawą Orici, która wciąż narzucała mocne tempo. Z ucieczki odpadali kolejni zawodnicy, a w głównej grupie kręcili już tylko Steven Kruijswijk, Alejandro Valverde oraz Esteban Chaves. Rafał Majka był niewiele za nimi, dalej znajdowali się Vincenzo Nibali, Ilnur Zakarin czy Rigoberto Uran. Niesamowicie istotne okazały się stacje przekaźnikowe, które cały czas spływały z ucieczki i dołączały przy każdym zwolnieniu tempa. Evgeniy Petrov dołączył Rafała Majkę i Vincenzo Nibalego do odjeżdżającej trójki. Chwilę potem ponownie poprawił Esteban Chaves i odjechał z Nibalim i Kruijswijkiem. Majka był pod tym względem czwarty, a za nim grupka Valverde-Zakarin-Uran. Tymczasem z przodu Ulissiego wyprzedził Mikel Nieve i to on był drugi na Cima Coppi. Majka z kolei dołączył do Valverde i Zakarina, którzy tracili około minutę do grupki lidera.
Zaczęły się zjazdy, na których cały czas coś się działo. Pomimo minutowej straty na Cima Coppi do Michele Scarponiego dołączył Maxime Monfort. Już na początku zjazdu ze śnieżną bandą zderzył się lider Kruijswijk. Holender nie wyrobił zakrętu i efektownie przekoziołkował wraz ze swoim rowerem, który nie nadawał się do normalnej jazdy. Powstało ogromne zamieszanie, samochody i motocykle zaczęły się zatrzymywać, podczas gdy z góry mocno rozpędzeni zjeżdżali inni kolarze i niewiele brakowało do jakiejś nieprzyjemnej kraksy. Neutralny samochód techniczny nie przywiózł Holendrowi satysfakcjonującej pomocy, więc kolarz Lotto NL-Jumbo tracił coraz więcej. W tym czasie Chaves i Nibali uciekali, żeby jak najbardziej zgubić lidera. Kruijswijka wyprzedziła też trzyosobowa grupka Rafała Majki.
Chwilę potem doszło do kolejnego zdarzenia. Kamera z helikoptera nagle pokazała leżącego kilka metrów od drogi, po wewnętrznej stronie zakrętu Ilnura Zakarina. Rosjanin wyglądał naprawdę źle, i nie podnosił się. Jak się później okazało kolarz Katushy złamał sobie obojczyk. Gdy do Kruijswijka dojechał samochód techniczny ekipy, ten miał już sporą stratę do pozostałych faworytów. Grupka Rafała Majki, w której byli Valverde, Herrada i Hernandez już prawie dogoniła Nibalego i Chavesa – różnica wynosiła zaledwie dziesięć sekund. Nikt nie mógł tego zespawać i strata Polaka zaczęła rosnąć. Kruijswijk nie potrafił złapać rytmu, zupełnie tak, jakby ktoś odciął mu prąd. Z łatwością wyprzedzali go kolarze, którzy znajdowali się wcześniej w ucieczce. Gdy Monfort mocniej nacisnął i zgubił Scarponiego, ten postanowił poczekać na lidera swojej ekipy i wspomóc go w ucieczce przed Kruijswijkiem.
Monfort rozpoczynał wspinaczkę pod Risoul samotnie, jednak po chwili dogoniła go grupka Nibalego i Chavesa. Na czele oprócz nich byli jeszcze Nieve i Ulissi. Za nimi z minutą straty grupka Majki, a dwie minuty dalej Kruijswijk, któremu różowa koszulka uciekała coraz bardziej. Wirtualnym liderem stał się Esteban Chaves.
Kilka kilometrów dalej zaatakował Rekin z Messyny. Czujny Chaves dojechał do niego, ale Włoch ponownie przyspieszył. Jego przewaga nad Kolumbijczykiem cały czas rosła. Vincenzo Nibali dotarł już do Risoul, a 51 sekund za nim zameldował się… Mikel Nieve, który w końcówce odstawił jeszcze Chavesa. Praca Rafała Majki na ostatnich kilometrach zminimalizowała jego straty na mecie do 2 minut i 14 sekund. Przed Polakiem oprócz tej trójki na metę przyjechał jeszcze Ulissi. Szósty był Alejandro Valverde, za nim dojechał Rigoberto Uran.
Klasyfikacja generalna po tym etapie mocno się zmieniła. Różową koszulkę zdobył Esteban Chaves, za nim ze stratą 44 sekund jest Nibali, ze stratą 1’05” trzeci jest Kruijswijk. Valverde traci 1’48”, a Rafał Majka przesunął się dzięki upadkowi Zakarina na piąte miejsce i ma teraz stratę 3’59” do lidera wyścigu.