Paolo Tiralongo (Cannondale-Garmin) po samotnej akcji wygrał dziewiąty etap Giro d’Italia. Polscy kolarze nie znaleźli się wśród kolarzy uciekających i to przekreśliło ich szanse na dobry wynik.
Zawodnicy mieli dziś do pokonania długi, 215 kilometrowy etap z ciężkimi fragmentami. Meta tym razem nie była jednak umieszczona na dłuższym podjeździe.
W ucieczce dnia znaleźli się dziś Betancur (ALM),, Tiralongo (AST), Colbrelli (BAR), Moinard (BMC), Elissonde (FDJ), Herrada (MOV), Hesjedal, Slagter (TCG), Geschke (TGA), Belkov (KAT), and Kruijswijk (TLJ). Ich przewaga nad peletonem dość długo ponad pięciominutowa. Dopiero kiedy peleton wjechał na ostatnie 20 kilometrów różnica szybko się zmniejszała.
Trzynaście kilometrów przed metą z peletonu wyskoczyli Fabio Aru (Astana), Alberto Contador (Tinkoff Saxo), Riche Porte (SKY) oraz Mikel Landa (Astana). Ta czwórka z każdym kilometrem powiększała przewagę nad pozostałymi zawodnikami walczącymi w klasyfikacji generalnej. Miedzy czasie mijali słabszych kolarzy z ucieczki.
Kilka kilometrów przed metą na samotny atak z ucieczki zdecydował się Paolo Tiralongo (Astana). Jak się później okazało był to kluczowy moment i Włoch mógł się cieszyć z etapowego zwycięstwa.
Polscy kibice po dotychczasowych etapach z pewnością nie są usatysfakcjonowani. Żaden z nich nie walczy w klasyfikacji generalnej, co zapowiadali Sylwester Szmyd i Przemysław Niemiec. Ktoś powie, ale są w ucieczkach! Tak, szkoda tylko że w takich, które nie dojeżdżają do mety, a we wszystkich pozostałych. Nie było Polaka w odjeździe kiedy wygrywał Formolo, nie było również dziś.