Stefan Hula pokazał w sezonie 2017/2018, że mimo niezbyt udanej kariery, można wybić się i stać się skoczkiem z wieloma sukcesami. Skoczek z Bielska Białej był bliski pucharowego podium w Zakopanem, zaś na Igrzyskach Olimpijskich prowadził po pierwszej serii konkursu na normalnym obiekcie. Hula zdobył jednak drużynowe medale na MŚ w Lotach i Igrzyskach Olimpijskich.
Niestety poprzedni rok to powrót do Huli jakiego znaliśmy za kadencji Łukasza Kruczka, czy nawet Heinza Kuttina lub Hannu Lepistoe. W PŚ zdołał wywalczyć 69 punktów, czyli o prawie 400 oczek mniej niż na przełomie 2017 i 2018 roku. Teraz Hula znów chce powrócić na wyższy poziom.
Skoczek ze Szczyrku znalazł pod okiem Michała Doleżala przyczynę niepowodzeń i próbował naprawić błędy w letnim okresie przygotowań.
Miałem duże problemy na najeździe. Nie dojeżdżałem stabilnie do progu i to trzeba było poprawić. Teraz wygląda to już znacznie lepiej – zapowiada z optymizmem medalista olimpijski.
Stefan Hula nie ma już zbyt dużo do stracenia. Być może będzie to ostatni sezon w jego karierze, dlatego należy bawić się z wykonywanej roboty.
W końcu udało się złapać spokój. Nie ma już nerwowych ruchów w moich skokach i szukania czegoś na siłę. To przekłada się się na lepsze skoki. Skaczę, na tyle, na ile potrafię w danym momencie. Po prostu bawię się skokami – deklarował Stefan Hula junior.