Po bardzo jednostronnym widowisku Warsaw Eagles udanie zainaugurowali sezon na własnym terenie. Tłem dla ich wyczynów była ekipa Husarii Szczecin, co dobitnie pokazuje końcowy rezultat – 54:6 dla gospodarzy.
W pierwszej kwarcie Husaria rozpoczęła od ofensywy, lecz świetnie prezentowała się obrona Orłów. Po serii nieudanych akcji gości, piłkę w okolicy 40. jarda przejął Cody Smith i po solowej szarży zdobył przyłożenie. Radość kibiców Warsaw Eagles nie trwała jednak długo, gdyż okazało się, że zawodnik Husarii zdążył dotknąć kolanem ziemi i jedyną korzyścią dla gospodarzy, była pierwsza próba dla Eagles.
Smith dopiął jednak swego i jeszcze w pierwszej kwarcie zaliczył przyłożenie. Podawał mu Gregory Watson, który był wielkim nieobecnym zeszłotygodniowego starcia z Lowlanders Białystok. Amerykanin został już jednak zarejestrowany i miał swój ogromny wkład w dobrą grę Warsaw Eagles. To on został autorem podwyższenie za dwa punkty, dzięki czemu warszawianie prowadzili 8:0. Husaria nie była w stanie rozpocząć ofensywy, gdyż znakomitym przechwytem popisał się Michał Śpiczko, bohater naszego marcowego felietonu (dla przypomnienia, możecie go przeczytać TUTAJ).
Zespół z Warszawy mógł więc rozpocząć po raz kolejny atak, który zwieńczył przyłożeniem Andrew Whyte. Znany Polakom z występu w programie “Top Model” futbolista efektownie obrócił się, unikając ataku ze strony defensywy gości i zakończył swój bieg w polu punktowym. Po raz kolejny Eagles zaryzykowali próbą podwyższenia za dwa punkty, lecz tym razem Greg Watson został powstrzymany – 14:0.
Husaria dzisiejszego dnia miała ogromne problemy w ofensywie. Niewiele brakowało, bo znowu przy kopnięciu Eagles, piłka nie padła łupem gospodarzy. W drugiej kwarcie chaotyczna akcja przyjezdnych skończyła się przejęciem i przyłożeniem Charlesa McCrea, lecz na boisko powędrowała flaga i ostatecznie nie zostało to zaliczone. Jeszcze przed przerwą popis ponownie dał jednak quarterback Orłów. Solowa akcja Grega Watsona dała przyłożenie i po drugim nieudanym podwyższeniu za 2 punkty mieliśmy 20:0.
Na przerwę Warsaw Eagles schodzili z prowadzeniem 34:0. Najpierw touchdown ponownie zanotował po solowej szarży Watson, a za dwa punkty podwyższył Whyte. W ostatnich sekundach punkty zdobył wreszcie zawodnik z Polski. Był nim Jakub Kłoskowski, który na lewej flance udanie przejął podanie Watsona. Warszawianie usilnie starali się podwyższać za dwa punkty, lecz znowu Andrew White został zatrzymany.
Amerykanin efektownie rozpoczął jednak drugą połowę. Ponownie nie popisali się defensorzy Husarii, pozwalając Whyte’owi na przejęcie piłki i kilkudziesięciojardowy rajd, zakończony przyłożeniem. Podwyższenie – do czego przyzwyczaili kibiców w dzisiejszym starciu – nie przyniosło skutku, jednak wówczas triumfator meczu był dobrze znany, bowiem na tablicy wynik brzmiał już 40:0.
W trzeciej kwarcie doczekaliśmy się wreszcie kopnięcia. Eagles mieli już bowiem ostatnią próbę i postanowili spróbować zdobyć 3 punkty. Sztuka ta im się udała, lecz sędziowie jej nie zaliczyli. Wówczas gospodarze podjęli jednak ryzyko, które im się nie opłaciło. Husaria jednak była zupełnie bezradna dzisiejszego popołudnia i nie potrafiła się przebić przed defensywę Eagles, w której brylował Konrad Paszkiewicz. Pod koniec trzeciej kwarty szczecinianie mieli piłkę na kilka jardów przed własnym polem punktowym. Rozgrywający próbował wydostać się z opresji, lecz dograł wprost w ręce Charlesa McCrea, a ten bez problemu podwyższył prowadzenie. Wreszcie także udało się podwyższenie za dwa punkty. Podawał jak zwykle Watson, a piłkę złapał Tomasz Ochnio.
W ostatniej kwarcie przebudzili się nieco goście, zbliżając się do pola punktowego Orłów. Na otarcie łez zaliczyli nawet przyłożenie, lecz mimo próby “zachowawczego” podwyższenia, nie byli w stanie nawet kopnąć na bramkę.Na końcówkę trener gospodarzy desygnował do gry Karola Żaka, który w swoim pierwszym kontakcie z piłką dograł koledze na przyłożenie i spotkanie zakończyło się wynikiem 54:6!