Na pewno MŚ w Falun nie przejdą do historii polskiego sportu. Jednak to nie oznacza, że były pozbawione emocji i walki. Nasi rodacy dawali z siebie wszystko. Co najbardziej zapadnie nam w pamięci?
Wszyscy czekali na wielki powrót Justyny Kowalczyk. Nasza najlepsza biegaczka narciarska przed imprezą dwulecia trenowała we włoskich górach. Nie wiedzieliśmy w jakiej formie przyjedzie do Falun. Wprawdzie trener Aleksander Wierietielny uspokajał, że forma wzrosła, ale do pierwszego startu nie mogliśmy być pewni, czy Justyna doszła do optymalnej dyspozycji.
W sprincie stylem klasycznym pokazała wielką moc, wygrywając kwalifikacje. Polka medalu nie zdobyła, ale 4. miejsce przed MŚ zapewne brałaby w ciemno.
W sprincie drużynowym Justyna Kowalczyk i Sylwia Jaśkowiec zdobyły pierwszy w historii drużynowy medal. Polki odebrały brąz.
– Pierwszy w historii medal dla polskiej drużyny. To już jest coś. Dla mnie kolejna, od Turynu, z przerwą na Sapporo, impreza z której wracam z medalem. Jestem dumna z tego powodu – powiedziała Kowalczyk.
Z Falun zapamiętamy niemoc Kamila Stocha, który zawiódł w konkursach indywidualnych. Polak zapewne liczył na coś więcej, tak jak i kibice. – Brakowało świeżości mentalnej i fizycznej – mówił Stoch.
Duży entuzjazm dała nam sztafeta pań 4×5 km. Polki pobiegły w składzie: Kornelia Kubińska, Justyna Kowalczyk, Ewelina Marcisz oraz Sylwia Jaśkowiec. Nasze reprezentantki zajęły piąte miejsce, które jest najlepszym od kilkudziesięciu lat. Oby tak dalej!
Dobrze pobiegli również Maciej Kręczmer i Maciej Staręga, którzy w sztafecie drużynowej zajęli 8. miejsce.
Na koniec Mistrzostw Świata w końcu zobaczyliśmy dobrze skaczących skoczków. Polacy w składzie: Piotr Żyła, Klemens Murańka, Jan Ziobro, Kamil Stoch zdobyli brązowy medal. Nasi reprezentanci powtórzyli sukces sprzed dwóch lat.