Wywrotka uniemożliwiła Kamili Żuk walkę o obronę tytułu. Polka została w Osrblie wicemistrzynią świata juniorek w sprincie.
Jeszcze na punkcie pomiaru czasu usytuowanym na 6,2km Żuk prowadziła z przewagą sześciu sekund nad Ekateriną Bekh z Ukrainy. Czterysta metrów dalej Polka traciła do niej już dwanaście sekund. Biorąc pod uwagę, że Żuk na każdym kolejnym odcinku notowała najlepszy czas biegu mogło to oznaczać tylko jedno – nasza zawodniczka zaliczyła upadek. Potwierdza to trener Tomasz Sikora.
– Padał deszcz i na trasie zrobiło się klepisko. Kamila wywróciła się na zjeździe po największym podbiegu, akurat w takim miejscu, gdzie zawodniczki osiągają największą prędkość. Już na samym końcu zjazdu na nartę wskoczyła jej druga narta, zaplątała się i jestem przekonany, że to kosztowało ją złoty medal. Gdyby nie wywrotka to raczej by wygrała. Kamila straciła na tym przynajmniej piętnaście sekund. Wytraciła całą prędkość i musiała się rozpędzać na nowo – relacjonuje Sikora.
– Szczęście w nieszczęściu, bo gdyby na tym upadku straciła dwie sekundy więcej to wcale by nie miała medalu – dodał.
Trener potwierdził, że pomimo drugiego miejsca Polka nie stanie na starcie biegu pościowego.
– Kamila od 2 stycznia jest poza domem. Musi się przepakować przed poniedziałkowym wylotem do Kanady – zakończył Sikora.
Dla Żuk to czwarty medal MŚJ w karierze. Rok temu w Otepaa wywalczyła dwa złote medale i jedno srebro.
W czołowej trzydziestce znalazły się jeszcze dwie Polki. Joanna Jakieła z dwoma karnymi rundami zajęła 23. miejsce, Kamila Cichoń po bezbłędnym strzelaniu uplasowała się cztery lokaty niżej. Natalia Tomaszewska biegała dodatkowe 300m, co dało jej 45. pozycję. Do biegu pościgowego nie zakwalifikowała się Magda Piczura, która zajęła 64. miejsce.