Po piątkowym wyraźnym triumfie nad gospodyniami wielu polskich kibiców ostrzyło sobie zęby na myśl o spotkaniu podopiecznych Leszka Krowickiego z byłymi mistrzyniami Świata z Ameryki Południowej. Brazylijki na pierwszy ogień zmierzyły się z Macedonkami, które z góry były uznawane za outsiderki tego turnieju i tak też pokazał inauguracyjny mecz, gdzie Kanarki wygrały 32-19.
Wprawdzie według bukmacherów to Brazylijki były niewielkimi faworytkami, jednak po tym, co zobaczyliśmy w pierwszej potyczce tego turnieju w wykonaniu naszych reprezentantek mogliśmy spodziewać się dobrego widowiska. Tak też było i od początku kibice w Craiovej podziwiali niezwykle wyrównany pojedynek. Biało-czerwone wraz z drużyną Canarinhos grały cały czas bramka za bramkę.
Taki status utrzymywał się praktycznie do końca pierwszej części gry. W ostatnich dziesięciu minutach Polkom udało się odskoczyć na dwa trafienia i mimo, że Jessica Quintino z koleżankami potrafiły wyrównać na 9-9, to ostatecznie Polki schodziły do szatni przy prowadzeniu 11-9.
Po wyrównanej inauguracyjnej części meczu druga miała już zupełnie inny przebieg. Kinga Achruk wraz z koleżankami wyraźnie przejęły inicjatywę na parkiecie i sytuacja na boisku przypominała tę z pierwszej połowy piątkowego spotkania przeciwko Rumunkom. Już po kilku minutach przewaga biało-czerwonych wzrosła do pięciu trafień, a na kwadrans przed końcem meczu było już 21-14.
Konsekwencja w grze naszych reprezentantek popłaciła i przewaga nad byłymi czempionkami globu rosła, co tylko podsycało pozytywne nastroje przed nadchodzącymi Mistrzostwami Świata. Dwucyfrowe zwycięstwo robi wrażenie, jednak trzeba pamiętać, iż jest to tylko turniej towarzyski i najważniejsze mecze dopiero przed Polkami. Niemniej jednak napawa to optymizmem i ze spokojem możemy oczekiwać najważniejszego turnieju w tym roku.
Polska – Brazylia 29-18(11-9)
Polska: Płaczek, Gawlik – Grzyb, Achruk, Roszak, Kudłacz-Gloc, Drabik, Kobylińska, Zych, Szarawaga, Kozłowska, Zawistowska, Janiszewska, Lisewska, Urtnowska, Górna
