Znowu sporo nerwów, znowu zobaczyliśmy dwie twarze reprezentacji Polski, ale najważniejsze, że udało się wygrać. Polska, po bardzo trudnym spotkaniu, pokonała reprezentację Chin 3:2 (26:28, 20:25, 25:16, 25:17, 15:10 ) i po czwartej serii gier na pewno pozostanie jedyną niepokonaną drużyną tokijskiego turnieju.
Polacy słabo rozpoczęli mecz z Chinami. Rywale dobrze bronili, a po autowych atakach Michała Kubiaka i Mateusza Miki przegrywali czterema punktami (1:5). Po chwili nawet udało się postawić dobry blok, ale na przerwie technicznej i tak wyraźnie na prowadzeniu byli reprezentanci Chin (5:8). Po powrocie na boisko biało-czerwoni odrobili trochę strat i zaczęli doganiać Chińczyków (9:10). Powoli łapaliśmy dobry styl gry, utrudniając przyjęcie przeciwnikom. Mimo tego Polacy ciągle nie mogli wyjść na prowadzenie (13:14). Udało się to dopiero w bardzo odpowiednim momencie – na drugiej przerwie technicznej (16:15). Reprezentanci Państwa Środka jednak nie ustępowali, wychodząc po dobrym podwójnym bloku ponownie na prowadzenie (16:17). W dalszej fazie meczu podopieczni Stephane’a Antigi grali z rywalami punkt za punkt, ale co najważniejsze, trzymając stabilność w ataku (19:19). Nasi zawodnicy wreszcie dopięli swego i z powrotem zameldowali się na prowadzeniu, gdy piłka wpadła w boisko po bloku Michała Kubiaka (23:22). Chińczycy po chwili mieli piłkę setową, ale dobrym atakiem popisał się Mateusz Mika (24:24). Po chwili ten sam siatkarz skończył piłkę i mieliśmy szansę wykorzystać pierwszą piłkę setową. Chińczycy jednak wrócili do gry i dzięki dobrym serwisom Qingyao Dai, biało-czerwoni ulegli Chinom (26:28).
Drugi set znowu rozpoczął się bardzo źle. Świetne zagrywki Dzonga, nieporadność Polaków w przyjęciu i wynik zrobił się bardzo niebezpieczny (3:5). Na przerwie technicznej wynik był identyczny jak w secie pierwszym i ku naszemu zmartwieniu niestety niekorzystny dla Polaków (5:8). Trener Antiga znowu sięgnął po Dawida Konarskiego, który świetnie spisał się w meczu z Francją. Po przerwie Chińczycy świetnie zagrali blokiem, ale seria punktów biało-czerwonych zaraz dała nam remis (10:10). W kolejnych minutach meczu Polacy wreszcie złapali trochę rytmu, oddali prowadzenie i po raz pierwszy w meczu prowadzili dwoma punktami (16:14). Azjaci sprawiali nam jednak dużo problemów – długie, mordercze akcje rozstrzygały się różnie, a Polacy nie grali, tak jak nas do tego przyzwyczaili (17:17). Gdy oba zespoły przekroczyły 20. punkt, nagle gra Polaków się załamała, a rywale znowu włączyli szczelny blok. Zadziałali nim kilka razy i już Polacy przegrywali (20:23). Do tego doszedł błąd Dawida Konarskiego w kolejnej akcji, a po chwili Chińczycy dobrym atakiem z prawego skrzydła skończyli seta i sensacyjnie prowadzili w tym meczu 2:0 (20:25).
Początek trzeciej partii był najbardziej wyrównany z dotychczasowych. Polacy nadal mieli trochę problemów, ale Chińczycy wyciągali do nas pomocną dłoń, psując swoje ataki (5:3). Dużym mankamentem w polskiej grze były zepsute zagrywki, ale rywale też obniżyli poziom gry i dzięki temu biało-czerwoni prowadzili na pierwszej przerwie technicznej (8:6). Po przerwie wreszcie można było zobaczyć starą reprezentację Polski – twarda ofensywa, dobra obrona i od razu udało się odskoczyć na 5 oczek (11:6). Spokojnie kontrolując grę, daliśmy rywalom popełnić jeszcze kilka błędów. Wyraźnie było widać, że z Azjatów uszło powietrze i można to wykorzystać (16:9). Po przerwie mieliśmy w górze doskonale rozegraną kontrę, ale po błędzie Chińczycy zdobyli punkt (16:10). Wreszcie widzieliśmy perfekcyjne przyjęcie Polaków i dało się rozrzucić szczelny chiński blok (14:21). Przewaga w trzecim secie była tak duża, że nie dało się jej roztrwonić, szczególnie przy tak dobrej grze. Ostateczny wynik (25:16) dawał trochę oddechu i nadzieję na powrót do tego meczu.
Czwarty set to kontynuacja partii poprzedniej. Polacy dobrze zaczęli i szybko objęli kilkopunktowe prowadzenie. Nasi zawodnicy na nowo uwierzyli, że ten mecz można wygrać i szybko wprowadzali swój plan w czyn. Polacy świetnie grali zagrywką, postawili też szczelną ścianę bloku i na pierwszej przerwie technicznej spokojnie prowadzili (8:5). Nie zwolnili tempa także po powrocie na boisko, gdy świetne zagrywki Grzegorza Łomacza utrudniły grę Chińczykom, a nam pozwoliły zdobyć trzy punkty z rzędu (11:5). Kolejne akcje to gra punkt za punkt, co pozwoliło podopiecznym Antigi spokojnie kontrolować losy meczu i pewnie zmierzać w kierunku tie-breaka (16:10). Zawodnicy z Państwa Środka mogli sobie tylko zadawać pytanie, gdzie się podziała ich gra sprzed godziny – kompletnie rozbici, popełniali wiele błędów, czym tylko napędzali Poalków (20:13). Ta partia nie mogła się skończyć inaczej, jak tylko pewnym zwycięstwem (25:17). O wszystkim – już prawie tradycyjnie podczas tokijskich batalii – miał decydować tie-break.
Polacy zaczęli go kapitalnie. Świetna zagrywka Michała Kubiaka dała nam okazję do rozegrania świetnej kontry (2:0). Po chwili świetne rozegranie na prawe skrzydło zaserwował Grzegorz Łomacz i biało-czerwoni powiększyli przewagę (4:1). Chińczycy na chwilę się obudzili, ale po kolejnej zagrywce Bartosza Kurka, wróciliśmy na trzypunktowe prowadzenie (6:3). Cztery punkty przewagi przy zmianie stron boiska dawały olbrzymi komfort gry. W kolejnych akcjach Polacy nadal trzymali dobry poziom gry ofensywnej, w czym przede wszystkim brylował Kurek (11:8). Tego prowadzenia nie dało się już roztrwonić i mecz zakończył się kapitalnym potrójnym blokiem Polaków (15:10).
Polska – Chiny 3:2 (26:28, 20:25, 25:16, 25:17, 15:10)
Polska: Nowakowski, Konarski, Kurek, Kłos, Drzyzga, Łomacz, Kubiak, Możdżonek, Mika, Buszek, Bieniek, Szalpuk, Gacek, Zatorski.
Chiny: Longhai Chen, Zhi Yuan, Chen Zhang, Yuanbo Li, Runming Li, Weijun Zhong, Jianjun Cui, Shuai Jiao, Daoshuai Ji, Xin Geng, Shuhan Rao, Qingyao Dai, Hui Chu, Jiahua Tong.