Kwalifikacje olimpijskie: Polacy tradycyjnie – na luzie, po tie-breaku

1 cze 2016, 10:48

Znowu sporo nerwów, znowu zobaczyliśmy dwie twarze reprezentacji Polski, ale najważniejsze, że udało się wygrać. Polska, po bardzo trudnym spotkaniu, pokonała reprezentację Chin 3:2 (26:28, 20:25, 25:16, 25:17, 15:10 ) i po czwartej serii gier na pewno pozostanie jedyną niepokonaną drużyną tokijskiego turnieju.

Polacy słabo rozpoczęli mecz z Chinami. Rywale dobrze bronili, a po autowych atakach Michała Kubiaka i Mateusza Miki przegrywali czterema punktami (1:5). Po chwili nawet udało się postawić dobry blok, ale na przerwie technicznej i tak wyraźnie na prowadzeniu byli reprezentanci Chin (5:8). Po powrocie na boisko biało-czerwoni odrobili trochę strat i zaczęli doganiać Chińczyków (9:10). Powoli łapaliśmy dobry styl gry, utrudniając przyjęcie przeciwnikom. Mimo tego Polacy ciągle nie mogli wyjść na prowadzenie (13:14).  Udało się to dopiero w bardzo odpowiednim momencie – na drugiej przerwie technicznej (16:15). Reprezentanci Państwa Środka jednak nie ustępowali, wychodząc po dobrym podwójnym bloku ponownie na prowadzenie (16:17). W dalszej fazie meczu podopieczni Stephane’a Antigi grali z rywalami punkt za punkt, ale co najważniejsze, trzymając stabilność w ataku (19:19). Nasi zawodnicy wreszcie dopięli swego i z powrotem zameldowali się na prowadzeniu, gdy piłka wpadła w boisko po bloku Michała Kubiaka (23:22). Chińczycy po chwili mieli piłkę setową, ale dobrym atakiem popisał się Mateusz Mika (24:24). Po chwili ten sam siatkarz skończył piłkę i mieliśmy szansę wykorzystać pierwszą piłkę setową. Chińczycy jednak wrócili do gry i dzięki dobrym serwisom Qingyao Dai, biało-czerwoni ulegli Chinom (26:28).

Drugi set znowu rozpoczął się bardzo źle. Świetne zagrywki Dzonga, nieporadność Polaków w przyjęciu i wynik zrobił się bardzo niebezpieczny (3:5). Na przerwie technicznej wynik był identyczny jak w secie pierwszym i ku naszemu zmartwieniu niestety niekorzystny dla Polaków (5:8). Trener Antiga znowu sięgnął po Dawida Konarskiego, który świetnie spisał się w meczu z Francją. Po przerwie Chińczycy świetnie zagrali blokiem, ale seria punktów biało-czerwonych zaraz dała nam remis (10:10). W kolejnych minutach meczu Polacy wreszcie złapali trochę rytmu, oddali prowadzenie i po raz pierwszy w meczu prowadzili dwoma punktami (16:14). Azjaci sprawiali nam jednak dużo problemów – długie, mordercze akcje rozstrzygały się różnie, a Polacy nie grali, tak jak nas do tego przyzwyczaili (17:17). Gdy oba zespoły przekroczyły 20. punkt, nagle gra Polaków się załamała, a rywale znowu włączyli szczelny blok. Zadziałali nim kilka razy i już Polacy przegrywali (20:23). Do tego doszedł błąd Dawida Konarskiego w kolejnej akcji, a po chwili Chińczycy dobrym atakiem z prawego skrzydła skończyli seta i sensacyjnie prowadzili w tym meczu 2:0 (20:25).

Początek trzeciej partii był najbardziej wyrównany z dotychczasowych. Polacy nadal mieli trochę problemów, ale Chińczycy wyciągali do nas pomocną dłoń, psując swoje ataki (5:3). Dużym mankamentem w polskiej grze były zepsute zagrywki, ale rywale też obniżyli poziom gry i dzięki temu biało-czerwoni prowadzili na pierwszej przerwie technicznej (8:6). Po przerwie wreszcie można było zobaczyć starą reprezentację Polski – twarda ofensywa, dobra obrona i od razu udało się odskoczyć na 5 oczek (11:6). Spokojnie kontrolując grę, daliśmy rywalom popełnić jeszcze kilka błędów. Wyraźnie było widać, że z Azjatów uszło powietrze i można to wykorzystać (16:9). Po przerwie mieliśmy w górze doskonale rozegraną kontrę, ale po błędzie Chińczycy zdobyli punkt (16:10). Wreszcie widzieliśmy perfekcyjne przyjęcie Polaków i dało się rozrzucić szczelny chiński blok (14:21). Przewaga w trzecim secie była tak duża, że nie dało się jej roztrwonić, szczególnie przy tak dobrej grze. Ostateczny wynik (25:16) dawał trochę oddechu i nadzieję na powrót do tego meczu.

Czwarty set to kontynuacja partii poprzedniej. Polacy dobrze zaczęli i szybko objęli kilkopunktowe prowadzenie. Nasi zawodnicy na nowo uwierzyli, że ten mecz można wygrać i szybko wprowadzali swój plan w czyn. Polacy świetnie grali zagrywką, postawili też szczelną ścianę bloku i na pierwszej przerwie technicznej spokojnie prowadzili (8:5). Nie zwolnili tempa także po powrocie na boisko, gdy świetne zagrywki Grzegorza Łomacza utrudniły grę Chińczykom, a nam pozwoliły zdobyć trzy punkty z rzędu (11:5). Kolejne akcje to gra punkt za punkt, co pozwoliło podopiecznym Antigi spokojnie kontrolować losy meczu i pewnie zmierzać w kierunku tie-breaka (16:10). Zawodnicy z Państwa Środka mogli sobie tylko zadawać pytanie, gdzie się podziała ich gra sprzed godziny – kompletnie rozbici, popełniali wiele błędów, czym tylko napędzali Poalków (20:13). Ta partia nie mogła się skończyć inaczej, jak tylko pewnym zwycięstwem (25:17). O wszystkim – już prawie tradycyjnie podczas tokijskich batalii – miał decydować tie-break.

Polacy zaczęli go kapitalnie. Świetna zagrywka Michała Kubiaka dała nam okazję do rozegrania świetnej kontry (2:0). Po chwili świetne rozegranie na prawe skrzydło zaserwował Grzegorz Łomacz i biało-czerwoni powiększyli przewagę (4:1). Chińczycy na chwilę się obudzili, ale po kolejnej zagrywce Bartosza Kurka, wróciliśmy na trzypunktowe prowadzenie (6:3). Cztery punkty przewagi przy zmianie stron boiska dawały olbrzymi komfort gry. W kolejnych akcjach Polacy nadal trzymali dobry poziom gry ofensywnej, w czym przede wszystkim brylował Kurek (11:8). Tego prowadzenia nie dało się już roztrwonić i mecz zakończył się kapitalnym potrójnym blokiem Polaków (15:10).

Polska – Chiny 3:2 (26:28, 20:25, 25:16, 25:17, 15:10)

Polska: Nowakowski, Konarski, Kurek, Kłos, Drzyzga, Łomacz, Kubiak, Możdżonek, Mika, Buszek, Bieniek, Szalpuk, Gacek, Zatorski.

Chiny: Longhai Chen, Zhi Yuan, Chen Zhang, Yuanbo Li, Runming Li, Weijun Zhong, Jianjun Cui, Shuai Jiao, Daoshuai Ji, Xin Geng, Shuhan Rao, Qingyao Dai, Hui Chu, Jiahua Tong.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA