Turniej Final4 Ligi Mistrzyń w Budapeszcie miał być okazją do obrony tytułu wywalczonego przed rokiem dla Buducnosti Podgorica, w której na co dzień występuje polska rozgrywająca Kinga Achruk.
Niespodziewanie była zawodniczka Zagłębia Lubin rozpoczęła mecz występując tak w obronie, jak i w ataku. Wszyscy pamiętają, że reprezentantka Polski była nominowana do tytułu najlepszej defensorki w tym sezonie Ligi Mistrzyń. Oznaczało to, iż Polka głównie występuje w obronie, a rzadziej pojawia się z przodu.
Tym razem trener Adzić zaskoczył i zamiast podstawowej środkowej rozgrywającej Mileny Rajcević desygnował na tę pozycję właśnie Kingę Achruk. Możliwe, że dzięki temu manewrowi czarnogórski szkoleniowiec chciał wprowadzić płynność w grze nie robiąc wielu zmian do obrony.
Mimo to Polka nie zaliczyła żadnego trafienia. Pocieszenia nasza rozgrywająca nie znajdzie również w wyniku swojej ekipy, gdyż Buducnost przegrała ostatecznie 21-20 nie wykorzystując swojej szansy na doprowadzenie do remisu w ostatniej akcji.
To jednak nie jedyny polski akcent na tym turnieju. Drugi półfinał pomiędzy CSM Bukareszt, a Vardarem Skopje sędziowały Joanna Bremer i Agnieszka Skowronek. Polska para spisała się nieźle, nie było do nich większych zastrzeżeń, zaś do finału awansowały zawodniczki z Rumuni prowadzone przez Kima Rasmussena, jeszcze obecnego selekcjonera reprezentacji Polski (Duńczyk opuszcza naszą reprezentację po wygaśnięciu jego umowy w sierpniu).