Liga Mistrzów: Sił starczyło tylko na jeden set, rosyjski gigant wygrywa w Gdańsku!

Aktualizacja: 16 lut 2016, 23:14
16 lut 2016, 21:44

Niestety, przedmeczowe przewidywania dotyczące zdecydowanej przewagi we wszystkich elementach siatkarskiego rzemiosła potwierdziły się co do słowa, choć trzeba przyznać, że Lotos Trefl Gdańsk twardo walczył dziś z Zenitem Kazań w pierwszym meczu fazy 1/12 Ligi Mistrzów siatkarzy. Gdańszczanie ulegli rosyjskiemu potentatowi w stosunku 1:3 (19:25, 25:22, 17,25, 15:25).

Od początku pierwszego seta widzieliśmy twardą grę obu drużyn, które pewnie kończyły swoje akcje. Goście odskoczyli na dwa oczka, gdy najpierw w aut zaatakował Mateusz Mika, a później ustrzelony został Sebastian Schwarz (2:4). Na pierwszą przerwę techniczną Zenit schodził z trzypunktową przewagą, po kilku błędach ekipy Andrei Anastasiego (5:8). W ekipie gości świetnie grał Matthew Anderson, który po przerwie skończył w świetnym stylu dwa ataki (7:10). Pierwszy set oba zespoły grały falami – goście prowadzili pięcioma oczkami (7:12), by po chwili stracić trochę ze swojej przewagi i stracić kilka punktów po udanych kontrach gdańszczan (12:12). Druga część seta była bardzo udana dla gospodarzy, ale jeszcze przed drugą przerwą goście opanowali sytuację i po błędzie Schwarza prowadzili trzema punktami (13:16). Po przerwie drugiego swojego asa zagrał Wojciech Grzyb i Lotos tracił do rywali tylko dwa punkty (16:18). Niestety w tym momencie nadzieja zaczęła się ulatniać z gdańskich serc z każdą kolejną akcją. Świetnie spisywali się Wilfredo Leon i Maksim Michajłow, co spowodowało, że przewaga gości wzrosła do pięciu oczek (16:21). To właśnie Rosjanin zakończył seta, gdy sprytną kiwką oszukał blok ekipy z Pomorza (19:25).

Drugą partię lepiej rozpoczęli gospodarze, a niespodziewanie pomylił się Wilfredo Leon (3:1). Uaktywnił się też w ataku Murphy Troy, który doskonale radził sobie z blokiem rywali (5:2). Gdy wydawało się, że początek seta może ponieść gospodarzy, przez swoje głupie błędy stracili oni cztery punkty z rzędu, przegrywając dwoma oczkami na przerwie technicznej (6:8). Po przerwie głównie widzieliśmy grę punkt za punkt, ale gra zaczęła się lepiej układać gdańszczanom, co wykorzystali, gdy świetnym blokiem stan seta wyrównali Schwarz i Grzyb (11:11). Świetny okres gry ze środkowej części seta pierwszego został powtórzony też teraz – świetne akcje gospodarzy, błędy ekipy z Kazania i tak oto zbudowała się czteropunktowa przewaga (16:12). Gospodarze kontrolowali stan meczu jeszcze kilka akcji po przerwie technicznej, ale znowu nastąpiło rozluźnienie i goście niebezpiecznie zbliżyli się na jeden punkt (19:18). Niemoc przerwał Mateusz Mika, udało się zbudować kilkupunktową przewagę i po zepsutej zagrywce Leona, zespół z Gdańska wyrównał stan meczu (25:22).

Początek trzeciej odsłony to znowu dominacja gospodarzy, u których świetnie funkcjonowała gra środkiem (3:1). Niestety dobra passa trwała bardzo krótko – stracone cztery punkty po kilku błędach i sytuacja wymykała się spod kontroli (3:5). Kompletnie rozbite przyjęcie ekipy Anastasiego dawało szanse na skuteczne kontry, z których brylował Leon (4:8). Po przerwie błędy się nawarstwiały, a rywale coraz bardziej uciekali (5:12). U gospodarzy dobrze działał tylko środek, ale to było zbyt mało, żeby powstrzymać rozpędzoną rosyjską machinę (7:16). Po przerwie Lotos zdobył co prawda dwa kolejne punkty, ale by dogonić rywali, trzeba było dużo więcej. Gra punkt za punkt nie mogła zapewnić zbyt wiele – w pewnym momencie Zenit miał dokładnie dwa razy więcej oczek na koncie, niż gospodarze (10:20). Dużo jakości do gry gospodarzy dał jeszcze Miłosz Hebda (14:23), który miał ochotę zostać na parkiecie na kolejnego seta. Tą partię trzeba było spisać na straty, ale Lotos jeszcze pokazał, że może powalczyć o dobre samopoczucie przed kolejnym setem, zdobywając kilka punktów z rzędu. Seta atakiem skończył dopiero Matthew Anderson (17:25).

Początek czwartego seta to znowu twarde ataki i gra punkt za punkt (3:3). Dziwiło zestawienie personalne ekipy z Gdańska, która wyszła na giganta z Kazania praktycznie drugą 6-tką. Drugi garnitur nie przestraszył się jednak wielkich rywali, choć ekipa z Rosji minimalnie prowadziła na drugiej przerwie technicznej (6:8). Aktywny po pierwszej przerwie technicznej był w ataku Mateusz Mika, ale ciągle rywale znajdowali się na minimalnym prowadzeniu (8:10). Świetne zagrywki Leona dały jeszcze powiększenie prowadzenia (9:13) i było pewne, że bardzo ciężko będzie doprowadzić do tie-breaka w meczu z rosyjskim potentatem. Kolejne trzy punkty i doprowadzenie do drugiej przerwy technicznej tylko potwierdziło przypuszczenia, że Zenit Kazań będzie dziś nie do zatrzymania (9:16). Gra punkt za punkt toczona po drugiej przerwie technicznej nie mogła dać wiele zespołowi z Pomorza (13:19). Choć widać było sporo chęci do walki, Lotos fatalnie spisywał się w zagrywce, psując kilka serwisów z rzędu (14:21). Kolejne zdobyte punkty musiały dać sporo komfortu ekipie z Kazania, a mecz skutecznym atakiem zakończył Wilfredo Leon (15:25).

Lotos Trefl Gdańsk – Zenit Kazań 1:2 (19:25, 25:22, 17:25, 15:25)

Lotos Trefl Gdańsk: Grzyb, Stępień, Falaschci, Schulz, Schwarz, Gawryszewski, Troy, Ratajczak, Mika, Hebda, Czunkiewicz, Gacek

Zenit Kazań: Anderson, Kuleshov, Butko, Demakov, Leon, Ashchev, Poletaev, Kobzar, Gutsalyuk, Spiridonov, Babichev, Mikhailov, Salparov, Verbov

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA