LM: Trefl Gdańsk triumfuje, ale nie bez małego potknięcia

16 sty 2019, 20:13

W kolejnym meczu w ramach Ligi Mistrzów Trefl Gdańsk podejmował belgijskie Greeynyard Maaseik. Gospodarze weszli spotkanie z małym opóźnieniem, pozwalając rywalom wygrać pierwszą odsłonę. Kolejne trzy na szczęście należały już do żółto-czarnych.

Spotkanie zdecydowanie lepiej otworzyli miejscowi (3:1), jednak nie musieliśmy czekać na odpowiedź ze strony Belgów. Rywale żółto-czarnych bardzo szybko odrobili straty, a następnie sami przejęli kontrolę nad grą (5:8, 7:9). Podopieczni Andrei Anastasiego długo nie pozostawali w tyle. Po asie serwisowym Macieja Muzaja ekipa znad Bałtyku powróciła na prowadzenie (13:12) . Na nasze nieszczęście, tylko na chwilę. Po dobrych atakach Alexa Grozdanowa i Jolana Coxa na tablicy kolejny raz wyświetlił się remis (16:16). Końcówka zapowiadała się niezwykle nerwowo. Gdańszczanie kolejny raz wyrwali się do przodu i już by można było stwierdzić, że przypieczętują set wygraną, gdy nagle ich gra zupełnie stanęła w miejscu (21:19, 22:22). Belgowie wykorzystali ten moment najlepiej jak mogli i wyszarpali żółto-czarnym z ręki zwycięstwo (22:25).

Gdańszczanie, poirytowani niepowodzeniem w premierowej odsłonie, fantastycznie rozpoczęli drugą partię (4:0). Goście zaczęli wprawdzie gonić wynik, ale nie zniwelowali strat do zera (6:3). Udało im się to dopiero kilkanaście minut później (9:9), na szczęście trefl opanował szybko sytuację i powrócił na prowadzenie (12:11, 15:13). taki stan rzeczy utrzymywał się już do samego końca tej części meczu. Goście zaczęli popełniać bardzo dużo prostych błędów. Mylili się w polu serwisowym, wpadali w siatkę i nie zawsze skutecznie atakowali (20:16). Greeynyard Maaseik jeszcze walczył, ale nie było to w stanie zagrozić miejscowym. Śmiało można powiedzieć, że końcówkę tej odsłony wygrał dla gdańszczan Maciej Muzaj. Atakujący trefla fantastycznie się spisywał i to do niego należało ostatnie słowo (25:22).

Kolejną partię minimalnie lepiej zaczęli przyjezdni (3:4). Podopieczni Andrei Anastasiego jednak bardzo szybko odebrali im kontrolę nad grą. Ponownie pierwsze skrzypce grał Maciej Muzaj, ale nie gorzej spisywał się Patryk Niemiec (9:5). Belgowie nie radzili sobie ze skutecznymi atakami wyprowadzanymi przez gdańczan, często zostawali “upolowani” zagrywką. Żółto-czarni bez żadnego problemu utrzymywali przewagę (11:7, 16:9). Podopieczni Andrei Anastasiego grali jak z nut, mogli bawić się siatkówką, bo w tamtej chwili zespół z Belgii nie stanowił dla nich żadnego zagrożenia (21:14). Co prawda przyjezdni próbowali podrywać się do walki, jednak było na to zdecydowanie za późno. trefl triumfował z pewną przewagą, 25:20.

Podopieczni włoskiego szkoleniowca wcale nie zamierzali się zatrzymywać. Początek czwartego seta z powrotem bezapelacyjne należał do Trefla (4:1). Wraz z upływem czasu przewaga gdańszczan wcale nie malała (6:3, 9:6). Belgowie nie poprawili swojej gry i w dalszym ciągu popełniali błędy. Prym wiódł Grozdanow, który raz za razem uderzał piłkę w aut. Miejscowi nie zamierzali dawać rywalom żadnej taryfy ulgowej. Na “dobicie” przeciwników, kolejnym asem serwisowym popisał się Muzaj (14:8). Gdy na konto żółto-czarnych wpadło 17. oczko niespodziewanie ich gra całkowicie stanęła. Greeynyard Maaseik nie zamierzał pozostawić tej sytuacji bez komentarza. Nim się obejrzeliśmy na tablicy wyświetlił się remis 18:18. Andrea Anastasi poprosił o czas i uspokoił swoich zawodników. Po krótkiej przerwie gospodarze powrócili do fantastycznej gry, którą cieszyli nas przez ostatnie minuty. Zwycięstwo trefla przypieczętował atak Patryka Niemca (25:22).

Trefl Gdańsk – Greeynyard Maaseik 3:1 (22:25, 25:22, 25:20, 25:22)

Trefl Gdańsk: Grzyb, Janusz, Niemiec, Muzaj, Mijailović, Schott, Olenderek

Greeynyard Maaseik: Cox, Tammemaa, Maan, Blankenau, Baetens, Grozdanow, Dronkers

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA