ME: Finał nie dla Biało-Czerwonych… Polacy zagrają o brąz

Aktualizacja: 27 sty 2023, 07:43
26 wrz 2019, 23:19

Polacy nie zawalczą o złoto Mistrzostw Europy. Przegraliśmy półfinałowe spotkanie ze Słowenią i z Paryża będziemy mogli przywieźć co najwyżej brąz. 

Spotkanie rozpoczęliśmy od dwóch dobrych akcji – Mateusza Bieńka i Wilfredo Leona (2:0). Słoweńcy próbowali nas dogonić, ale nie udało im się w stu procentach (5:3). Przy stanie 7:3 trener gospodarzy poprosił o czas. Przerwa wiele dała naszym rywalom. Słoweńcy zabrali się za sukcesywne odrabianie strat i nim się obejrzeliśmy na tablicy wyświetlił się remis 9:9. Nie pozwoliliśmy przeciwnikom na wiele więcej i szybko wróciliśmy na prowadzenie (14:12). Zespoły co prawda grały punkt za punkt, ale to Biało-Czerwoni pozostawali z przodu (17:15). Graliśmy bardzo nerwowo, a i sędziowie nie byli dla nas przychylni. Zignorowali błąd czterech odbić po stronie słoweńskiej i z trzech punktów przewagi pozostały nam już tylko dwa (20:18). Ta sytuacja zadziałała jak wyłącznik na naszych graczy. Gospodarze natychmiast wyrównali (20:20). Na zagrywce pojawił się Klemen Cebulj i nasi rywale mieli do wykorzystania pierwszą piłkę setową. Jeszcze próbowaliśmy ratować się atakiem Wilfredo Leona, ale już w następnej akcji pomogliśmy Słoweńcom zakończyć partię. Atak zepsuł Leon i zakończyliśmy seta 23:25.

Od początku drugiej partii mieliśmy problemy (1:3). W dalszym ciągu błędy popełniał Wilfredo Leon, a na dodatek mylić zaczął się Michał Kubiak. Słoweńcy fantastycznie wyglądali na zagrywce (3:6). Na linii 9. metra pojawił się Piotr Nowakowski i postraszył rywali swoim floatem zdobywając punkt bezpośrednio z zagrywki. Mimo tego Polacy w dalszym ciągu pozostawali w tyle (5:7, 7:9). Nie byliśmy w stanie przełamać rywali, nasza gra nie wyglądała dobrze. Słoweńcy rozbijali naszą linię przyjęcia i gubili blok (10:12). Za każdym razem, jak zbliżaliśmy się do rywali, oni z powrotem odskakiwali (13:15). Dopiero po dobrej obronie Pawła Zatorskiego udało nam się wyprowadzić kontrę i dzięki temu wyrównać wynik (17:17). Nie mogliśmy się długo cieszyć z remisu, ani przejąc kontroli nad grą. Słoweńcy w mgnieniu oka odrobili straconą przed kilkoma minutami przewagę (17:19). Kolejny raz doprowadziliśmy do remisu po dobrym, potrójnym bloku Fabiana Drzyzgi, Piotra Nowakowskiego i Michała Kubiaka (19:19). Niestety, kolejny raz nie udało nam się wykorzystać danej szansy. Marnowaliśmy czyste sytuacje i popełnialiśmy banalne błędy (19:21). W miejsce Drzyzgi i Konarskiego pojawili się Maciej Muzaj i Marcin Komenda, ale już po jednej akcji wrócili do kwadratu (21:22). W ostatniej chwili nasz kapitan zapunktował bezpośrednio z zagrywki i wynik kolejny raz się wyrównał (23:23). Przy piłce setowej dla Słowenii zadziałał nasz blok, Polacy zatrzymali Klemena Cebulija i na tablicy pojawiło się 24:24. Następnie Mateusz Bieniek postrzelił naszych rywali potężną zagrywką i to Biało-Czerwoni mieli okazję na zakończenie seta na swoją korzyść. Natychmiast wykorzystaliśmy swoją szansę. Dawno niewidzianym, pojedynczym blokiem popisał się Dawid Konarski i Polacy triumfowali 26:24.

Trzecią partię rozpoczęliśmy od nerwowej walki punkt za punkt (2:2). Co prawda udało nam się wywalczyć dwa punkty przewagi (4:2) ale rywale nieustannie deptali nam po piętach. Odrobili punkty serią. Po ataku Urnauta po bloku na tablicy kolejny raz pojawił się remis (6:6). Heynen zdecydował się na kolejną zmianę – na miejsce Nowakowskiego pojawił się Karol Kłos. Nim się obejrzeliśmy podopieczni trenera Alberto Giulianiego mieli na swoim koncie już trzy oczka więcej (7:10). Przy stanie 8:12 w miejsce Kubiaka trener Heynen wprowadził Aleksandra Śliwkę. Słoweńcom wychodziło absolutnie wszystko, my za to nie byliśmy w stanie dobić się do ich boiska (10:13). Heynen musiał dalej rotować składem i szukać rozwiązań. Przy 12:16 za Fabiana Drzyzgę wszedł Marcin Komeda. Nasza gra niesamowicie krwawiła, ale udawało się powoli odrabiać punkty. Fantastycznie spisywał się Olek Śliwka, który wniósł do zespołu odrobinę energii (16:18). Na nasze nieszczęście Słoweńcy mieli więcej szczęścia i po serwie Zigi Sterna piłka przewinęła się po taśmie prosto w nasze boisko (17:21). Po kolejnym błędzie Leona Słoweńcy mieli do wykorzystania serię piłek setowych (21:24)… Udało nam się ją co prawda obronić, ale Urnaut chwilę potem uderzył pod górę po bloku i nasi rywale mogli cieszyć się z drugiego wygranego seta (22:25).

Czwartego seta rozpoczęliśmy od błędu w zagrywce (0:1). Chwilę później Alan Pajenk odpowiedział asem serwisowym i było już 0:2. Daliśmy co prawda wyrównać, ale rywale rywale nie pozwolili nam na wiele więcej (3:3, 4:4). Pierwsze od dawna prowadzenie udało nam się zdobyć dopiero po błędzie na zagrywce Słoweńców (7:6), ale nie mogliśmy się z niego długo cieszyć. Mieliśmy problem z zatrzymaniem Urnauta i rywale dosłownie deptali nam po piętach (10:9). Przez chwilę mieliśmy na koncie dwa oczka więcej (13:11). jednak wynik momentalnie wrócił do “normy” (14:13, 16:15). Wszystko zapowiadało niesamowicie nerwową końcówkę (17:17). Głupio traciliśmy punkty posyłając piłki w siatkę lub w aut, byliśmy nieskuteczni i niepewni. Słoweńcy za to nakręcali się z każdą akcją i byli dobrze ustawieni w obronie (20:20). Po bloku na Kubiaku nasi rywale wrócili na prowadzenie (21:22). Nie byliśmy w stanie zatrzymać Urnauta i Sterna. Po asie serwisowym tego drugiego Słowenia miała do wykorzystania serię piłek meczowych (22:24). Jeszcze na koniec podaliśmy rywalom rękę psując kolejną zagrywkę (23:25).

Polska – Słowenia 1:3 (23:25, 26:24, 22:25, 23:25)

Polska: Nowakowski, Muzaj, Leon, Drzyzga, Kubiak, Bieniek, Zatorski, Wojtaszek, Konarski, Komenda, Szalpuk, Śliwka, Kochanowski, Kłos

Słowenia: Stern Z. Pajenk, Kozamernik, Sket, Gasparini, Vincic, Stalekar, Stern T., Klobucar, Kovacic, Videcnik, Ropert, Urnaut, Cebulj

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA