Po niespodziewanej porażce z Norwegią w sobotnim pojedynku dwa dni później przychodzi Naszym Orłom stoczyć kolejny mecz, który jest z perspektywy Polaków równie ważny.
Mimo porażki dalej mamy realne szanse na wejście do półfinału. Można powiedzieć, że wszystko jest w naszych rękach. Przy ograniu Białorusinów i Chorwatów znajdziemy się w czołowej dwójce naszej grupy bez względu na resztę wyników. Trzeba przyznać, że taki komfort dała nam wysoka, bo aż sześciobramkowa wygrana z Francuzami. Przez to, to Mistrzowie Świata mają nóż na gardle, gdyż przy dwóch triumfach Polaków muszą ograć Norwegów co najmniej pięcioma bramkami.
Nie ma co się skupiać na dywagacjach, liczy się tylko kolejny mecz i z pewnością nasi piłkarze o tym dobrze wiedzą. Tuż po porażce nie trafiamy na zespół najwyższych lotów, jednak z solidnymi graczami i wyraźnym liderem w osobie Sierheia Rutenki, który po pierwszej fazie był liderem strzelców.
Rywal z tych prostszych na tym turnieju, ale pamiętajmy, że Mistrzostwa Europy to zdecydowanie najtrudniejsza impreza w kalendarzu reprezentacyjnym piłkarzy ręcznych. Polacy muszą podejść do tego spotkania z pełnym skupieniem i od początku zacząć na 100%.
W meczu z Norwegami zawiodła nas obrona, jak i niektóre elementy w ataku. Bez szczelnego bloku defensywnego ciężko było o to, żeby Sławomir Szmal zanotował dobry procent obron w bramce. Z przodu za to nie wykorzystaliśmy faktu, iż w dużej mierze oddawaliśmy rzuty z drugiej linii. Dzięki temu w pewnych akcjach można było wykorzystać pierwszą linię zaskakując rywali rzutami z innych pozycji. O ile Kamil Syprzak na obrocie był bardzo dokładnie pilnowany, o tyle nasi rozgrywający mogli pokusić się o więcej sytuacji dla naszych skrzydłowych.
Jeśli chodzi o naszych rywali, to na inaugurację drugiej fazy mistrzostw zanotowali bolesną porażkę z Francuzami. Skończyło się na jedenastobramkowym triumfie Trójkolorowych, jednak gdyby nie zryw w drugiej połowie, to podopieczni Claude’a Onesty i Dider’a Dinarta mogliby zakończyć ten mecz ze znacznie wyższym bilansem. To starcie pokazało, że bardzo ważny jest początek meczu. Jeśli Polacy zaczną od pewnego prowadzenia, to z biegiem czasu może nam się grać coraz łatwiej.
Po dwóch dreszczowcach z Serbami oraz Macedończykami, zaskakująco wysokim zwycięstwie z Francuzami i bolesnej porażce z Norwegami pora na arcyważny pojedynek z Białorusinami. Mocna obrona, jak i różnorodność w ataku z co najmniej taką skutecznością jak w poprzednich meczach będą kluczem do triumfu. Nasi reprezentanci stawiani są w tym pojedynku w roli murowanych faworytów, ale mimo to trzeba za nich trzymać kciuki. Obyśmy jutro nie mówili o kolejnej turniejowej niespodziance, tylko snuli plany jak postawić ostatni krok do strefy medalowej przeciwko groźnym Chorwatom.
Polska-Białoruś 20.00