Plusliga: Fenomenalna passa PGE Skry przełamana. Beniaminek tryumfuje na własnym boisku

Aktualizacja: 6 lut 2023, 15:38
9 lut 2020, 17:08

Mecz pomiędzy Ślepskiem Malow Suwałki, a PGE Skrą Bełchatów cieszył się ogromnym zainteresowaniem wśród kibiców miejscowej drużyny. Po raz pierwszy w nowo wybudowanej Hali w Suwałkach zagościł wielokrotny medalista mistrzostw Polski. Nikt jednak nie spodziewał się, że tegoroczny beniaminek PlusLigi w czterech setach pokona wielką markę, jaką niewątpliwie jest PGE Skra Bełchatów. Gospodarze świetnie zaprezentowali się przed swoją publicznością, i dali wyraźny znak innym ekipom, że będą walczyć do samego końca.

Początkowe akcje niedzielnego spotkania zdecydowanie należały do drużyny gości. Bełchatowianie już w pierwszych minutach gry wypracowali sobie trzy oczka przewagi (1:4), dzięki dobrym atakom Ebadipoura z lewej strony oraz Hubera ze środka. Przy stanie 2:7 o przerwę poprosił zaniepokojony trener Ślepska Suwałki – Andrzej Kowal, który wiedział, że musi przerwać dobrą passę PGE Skry, bo sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli. Wlazły i spółka nie mieli litości, potężne ataki bombardowały to z jednej, to z drugiej strony wystraszonych gospodarzy, którzy nie byli w stanie podbić ani jednej piłki (6:10). Szerszeń z Bołądziem na zmianę usilnie próbowali przedrzeć się przez bełchatowski blok, ale Milczarek czujnie obserwował grę rywali, szczęśliwie broniąc większość piłek, z których przyjezdni mogli wyprowadzać punktowe kontry (8:14). Dobrze w bloku spisywał się również Huber, który grał dzisiaj, jak z nut (11:18). Partia powoli zbliżała się do końca, a rozpędzona Skra Bełchatów była coraz bliżej tryumfu w pierwszej partii. Na boisku zameldował się Dusan Petković, który dorzucił swoje trzy grosze w ataku z prawego skrzydła (13:21), a za chwilę Katić dołożył do tego jeszcze asa serwisowego (13:22). Gospodarze do samego końca się bronili. Dzięki błędowi na zagrywce Sapińskiego, goście mogli cieszyć się z wygranej w pierwszym secie (16:25).

Drugi set delikatnie różnił się od poprzedniej partii, gdyż na prowadzenie po dobrej kiwce Rudzewicza wyszli gospodarze (2:1). Nie musieliśmy długo czekać na skuteczną odpowiedź bełchatowian. Po dwóch dobrych atakach Ebadipoura, i kapitalnym ataku Hubera w trzeci metr, PGE Skra wyszła na prowadzenie (4:6). Podopieczni trenera Kowala nie chcąc powtarzać błędów z pierwszego seta, bardzo szybko odrobili straty. Szczelny blok Takvama oraz odważne ataki Klinkerberga i Szerszenia sprawiły, że na tablicy wyników pojawił się remis (7:7, 9:9). Chwilowy przestój w grze gości sprawił, że Ślepsk wyszedł na dwu punktowe prowadzenie (12:10), ale pojedynczy blok Wlazłego oraz błąd w zagrywce Klinkerberga szybko zniwelowały przewagę. Gra bełchatowian momentalnie się zatrzymała, a goście zaczęli popełniać proste błędy, czy to w zagrywce, czy to w ataku. Przy stanie 18:16 musiał zainterweniować trener Michał Gogol, gdyż partia coraz bardzie zbliżała się ku końcowi. 30 sekundowa przerwa nic nie przyniosła, a pobudzony dobrą grą Ślepsk powiększył swoje prowadzenie już do +3 punktów (22:19). Błąd na zagrywce Ebadipoura oraz punktowy blok na Katiciu ostatecznie przesądziły o losach tej partii (25:22).

Trzeci set rozpoczął swoją dobrą zagrywką Kochanowski (0:1). Kolejne akcje z większości należały do ekipy gospodarzy, która bardzo szybko zdobyła dwa oczka przewagi, dzięki punkowym blokom Klinkerberga (5:3). Belg powoli wyrastał na bohatera swojej drużyny, kończąc większość piłek rozegranych na lewe skrzydło od Tuanigi (9:7). Bełchatowianie byli bezradni, nie mieli żadnego pomysłu, jak zatrzymać zaczynających niebezpiecznie się rozpędzać gospodarzy. Błędy w ataku Szerszenia oraz szczelny blok Kochanowskiego sprawiły, że był remis. Dwie potężne zagrywki Bołądzia momentalnie sprawiły, że Ślepsk prowadził już +2, a żeby opanować sytuacją, o przerwę poprosił trener Gogol (14:12). Przerwa po raz kolejny nic nie wniosła, a obecny w polu zagrywki Klinkerberg demolował przyjęcie ekipy z Bełchatowa (18:14). Na boisku zameldował się wówczas Piotr Orczyk, którego zadaniem było poprawienie elementu przyjęcia, przez które Skra straciła kilka punktów z rzędu (21:16). To zadanie niestety nie udało mu się, a fenomenalny w tym spotkaniu Klinkerberg nadal nie dawał o sobie zapomnieć (22:18). Dużo wskazywało na to, że w tej partii siatkarze PGE Skry już nie zdołają się podnieść, ale momentalnie przewaga gospodarzy z czterech punktów stopniała do dwóch (22:20). Mimo kilku dobrych akcji, podopieczni trenera Gogola nie zdołali odwrócić losów tego seta, a as serwisowy Bołądzia w samej końcówce postawił kropkę nad ”i” (25:21).

Czwarta partia rozpoczęła się niewielkim prowadzeniem bełchatowian po szczelnym bloku Hubera na skrzydle (1:2). Zawodnicy z Suwałk nauczeni doświadczeniem poprzednich partii błyskawicznie wrzucili trzeci bieg, popisując się ciekawymi opcjami w ataku, a 16 zepsuta zagrywka PGE Skry wyprowadziła beniaminka na jedno punktowe prowadzenie (6:5). Bołądź i spółka rozgrywali dzisiaj świetne zawody, ale nie zmieniało to faktu, iż mierzą się z wielokrotnym medalistom mistrzostw Polski (9:8). Łomacz dostając o wiele lepiej dograne piłki mógł swobodnie kreować grę, posyłając wystawy odpowiednio na skrzydła i środek, przez co Skra prowadziła (12:13). Ten stan nie trwał jednak długo. Nakręceni ostatnimi akcjami gospodarze wyrównali (14:14), a chwilę pojedynczym blokiem na Mariuszu Wlazłym popisał się Szerszeń, który dał wyraźny znak swoim kolegom z drużyny (18:16). Jego śladem poszedł Sapiński, który odważnie zaserwował asa, totalnie zaskakując tym przyjęcie gości. O przerwę poprosił wówczas trener Gogol, który widząc wynik 19:16, bardzo dobrze wiedział o tym, że sytuacja zaczyna się lekko komplikować. Mecz zbliżał się ku końcowi, a fenomenalni gospodarze podbijali każdą piłkę (21:19), do momentu, w którym na zagrywce pojawili się Petković i Ebadipour. Trzy asy serwisowe posłane w stronę gospodarzy zupełnie ich zaskoczyły, a Skra mogła po raz pierwszy od długiego czasu wyjść na prowadzenie (21:22). Mimo chwilowego przełamania przyjezdnych, podopieczni trenera Andrzeja Kowala nie odpuścili i błyskawicznie doprowadzili do remisu, za sprawą dobrych ataków Bołądzia i Szerszenia (24:24, 25:25). Zabawa nadal trwała, a żadna z drużyn nie chciała odpuścić. Przy stanie 26:25 dla gospodarzy, z piłki sytuacyjnej skończył Klinkerberg, stawiając przysłowiową kropkę nad ”i” (28:26).

MKS Ślepsk Malow Suwałki – PGE Skra Bełchatów 3:1 (16:25, 25:22, 25:21, 28:26)

MVP: Nicolas Szerszeń

MKS Ślepsk Malow Suwałki: Szwaradzki, Siek, Skrzypkowski, Klinkenberg, Szerszeń, Bołądź, Takvam, Rudzewicz, Rohnka, Sapiński, Gonciarz, Tuaniga
Libero: Filipowicz, Stańczak

PGE Skra Bełchatów: Droszyński, Wlazły, Kłos, Kochanowski, Katić, Ebadipour, Szalpuk, Łomacz, Orczyk, Petković, Filipek, Antosiewicz, Huber
Libero: Piechocki, Milczarek

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA