Jak dotąd kolarze jadący w Tour de Suisse, nie narzekali na pogodę. Bardzo często w Alpach świeciło słońce. Niestety dzisiaj już nie było pod tym względem różowo.
Dzisiejszy etap liczył 193 km i kolumna ruszyła z Wil do Bienne. Na trasie zlokalizowano podjazd 3 kategorii. W odróżnieniu do wcześniejszych odcinków, niestety peleton po raz pierwszy jechał w deszczu.
Mamy w naszym kolarskim gronie dwóch świetnie jadących w ulewach zawodników i tak się zdarzyło, że obaj wystartowali tym wyścigu. Jednym z nich jest co zrozumiałe Mistrz Świata Michał Kwiatkowski, a drugim reprezentant “Pomarańczowych” CCC Marek Rutkiewicz. O jeździe popularnego „Rutka” w deszczu krążą już właściwie legendy. Każdy kto choć trochę interesuje się kolarstwem, widział jak zawodnik pochodzący z Olsztyna szusował w Zakopanem w trakcie największych możliwych ulew. Jest pod tym względem ikoną Tour de Pologne. Kolarz CCC zabrał się też w ucieczkę, która od niemal samego początku kręciła przed peletonem. Wraz z nim odjechali Mohoric, Bagnies i Dupont. Ucieczka zyskała prawie 5 minut przewagi nad zasadniczą grupą. Mniej więcej 56 kilometrów przed metą peleton podkręcił tempo i przewaga zmalała do 1,40 sekund. Na przedzie widoczny był Michał Gołaś, który nadawał tempo całej grupie. Widocznie taki był plan ETTIX, gdyż Mistrz Świata co chwilę podjeżdżał do samochodu technicznego i naradzał się. Trzydzieści kilometrów przed metą przewaga ucieczki zmalała do 1,20 sekund. 20 kilometrów przed metą, z peletonu wyrwało się dwóch kolarzy grupy Movistar Ventoso i Malori. Włoch i hiszpan nie zdołali jednak doścignąć uciekającej czwórki i bardzo szybko znaleźli się znów w peletonie.
Choć przewaga ucieczki malała z każdym kilometrem to jednak została ona doścignięta dopiero 2 km przed metą! Rutkiewicz próbował jeszcze odjechać, niestety prędkość peletonu była w tym momencie porażająca.
Wiadomym było, że dojdzie do finiszu z grupy. Zasadnicza grupa porwała się podczas rozprowadzania „charakterystycznych pociągów”. Najlepiej w tym chaosie zachowali się koledzy Rafała Majki, którzy udanie rozprowadzili Petera Sagana.