Już w sobotę 9 lutego, zaraz po finale biegu na 500m podczas finałowych zawodów Pucharu Świata w short tracku w Turynie, wszystkie polskie media sportowe ogłosiły wielki i historyczny triumf Natalii MALISZEWSKIEJ w tej edycji zawodów. Niestety, już pod koniec dnia wiadomym było jednak, że Natalia nie ma upragnionego Pucharu, że musi startować w niedzielnych zawodach i żeby go zdobyć, nie może pozwolić na zwycięstwo w niedzielnym biegu na 500m swojej najgroźniejszej rywalce, Holenderce Larze VAN RUIJVEN. Gdyby jednak tak się stało, to Polka musiałaby zająć w najgorszym przypadku drugie miejsce – każde inne będzie oznaczało triumf zawodniczki Oranje.
Taki obrót sprawy spowodował sporo zamieszania w polskim sztabie szkoleniowym i wprowadził dość nerwową atmosferę, co także udzieliło się samej zawodniczce podczas jej niedzielnych startów.
Zgodnie z nie do końca czytelnymi i nieco skomplikowanymi przepisami Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej, do klasyfikacji generalnej PŚ w wyścigach na 500 metrów liczy się pięć najlepszych wyników z siedmiu startów w sezonie. Z ostatecznego wyniku punktowego odejmowane są punkty z dwóch najsłabszych występów. W tym roku jednak z powodu problemów ze znalezieniem organizatora jednej edycji zawodów w Azji pierwotnie postanowiono, że będzie odejmowany tylko jeden najsłabszy wynik. 10 października 2018 r. pojawił się regulamin Pucharu, który został zmieniony mimo nie znalezienia ww. organizatora. Oznaczało to powrót do pierwotnego zapisu regulaminu.
Analizując sytuację okazało się, że w tym sezonie dwa najsłabsze występy VAN RUIJVEN skończyły się na występach w półfinałach. Polka natomiast awansowała do finału za każdym razem (w sumie sześć), pięciokrotnie stając na podium! Taka sytuacja oznaczała, że Holenderce będzie odjętych o wiele mniej punktów niż naszej zawodniczce (bo zajmowała wyższe lokaty za które przyznawano większą liczbę punktów). Dlatego też różnica między obiema zawodniczkami wyniosła przed niedzielnym biegiem 9680 pkt na korzyść Natalii. A za zwycięstwo przyznawanych jest 10000 punktów. Oznaczało to, iż żeby zdobyć Puchar Holenderka musiałaby wygrać, a Natalia zająć gorsze niż drugie miejsce.
W niedzielę największe rywalki przystąpiły do ostatecznej walki. Obie awansowały do półfinałów, choć w przypadku biegu z udziałem Polki rywalizacja była dość nerwowa, gdyż zdyskwalifikowano zawodniczkę kanadyjską, która walczyła o drugie miejsce bezpośrednio z naszą łyżwiarką. A wyścig ten wygrała Rosjanka Jekaterina EFREMENKOWA, a MALISZEWSKA znalazła się na drugim miejscu. Do półfinału awansowała także Lara van RUIJVEN z drugiego biegu.W półfinale obok Polki wystartowały Suzane SCHULTING z Holandii, Petra JASZAPATI z Węgier, Maame BINEY z USA oraz jej główna rywalka, Lara VAM RUIJVEN. Nerwowość dawała się we znaki Polce od samego początku: zaraz na samym początku potknęła się i przez to straciła sporo dystansu do rywalek jadąc na ostatnim piątym miejscu. Na jej szczęście VAN RUIJVEN też nie jechała dobrze i ostatecznie zajęła dopiero czwarte miejsce, nie promowane awansem do finału A, tuż przed Natalią MALISZEWSKĄ. Półfinał wygrała SCHULTING przed BINEY i one dwie awansowały do finału A. Ten z kolei, podobnie, jak w sobotę, padł łupem Włoszki Martiny VALCEPINY.
Dzięki takim wynikom stało się oczywistym, że Holenderka nie może już być lepsza od naszej zawodniczki i że to Natalia MALISZEWSKA będzie się cieszyć ze zdobycia Pucharu Świata ! Co więcej, w klasyfikacji generalnej na 500m VAN RUIJVEN straciła drugie miejsce na rzecz znakomicie finiszującej VALCEPINY.
Wielka radość z ogromnego sukcesu polskiej zawodniczki została trochę zaburzona zawiłościami regulaminowymi Pucharu. W końcu niewiele brakowało, aby tak się nie stało. Zastanawia dlaczego wzorem innych dyscyplin, jak chociażby łyżwiarstwa szybkiego, w short tracku nie obowiązują podobne i proste zasady: zwycięzcą zostaje zawodnik z największą liczbą punktów bez względu na to, ile razy w sezonie miał słabsze lub lepsze występy.