Po słabej pierwszej fazie Igrzysk Olimpijskich, po druzgocącej porażce z Chorwatami na Mistrzostwach Europy rozgrywanych na naszej ziemi nadszedł czas na rewanż w najważniejszym dla Polaków meczu reprezentacyjnym w ostatnich ośmiu latach.
Kadra Dujszebajewa przystępowała do walki o półfinał z jedną zmianą w składzie dokonaną już przed meczem ze Szwedami. W naszej kadrze w miejsce Łukasza Gieraka pojawił się Mariusz Jurkiewicz. Dalej zagadką było to, czy podczas meczu na parkiecie będzie mógł pojawić się Michał Jurecki.
Oba zespoły rozpoczęły w defensywie systemem 5-1. W naszej drużynie rolę wysuniętego obrońcy pełnił jak zawsze Mateusz Jachlewski, zaś u Chorwatów na tej pozycji prezentował się Domagoj Duvnjak.
Początek meczu był niezwykle wyrównany, akcja ciągle toczyła się bramka za bramkę i żaden z zespołów nie potrafił uzyskać przewagi. Można zdecydowanie stwierdzić, iż pierwszy kwadrans należał bardziej do atakujących, niż broniących, gdyż obie ekipy miały na swoim koncie blisko 100% skuteczność rzutową.
Tuż po czasie wziętym przez Talanta Dujszebajewa w 18. minucie gra w ataku obu zespołów uległa zmianie i więcej do powiedzenia zaczynali mieć bramkarze. Na ciekawy manewr zdecydował się Zelijko Babić, kiedy to wycofał bramkarza przy grze w komplecie.
Mimo przewagi zawodnika Chorwaci nie zdobyli bramki, a swoją próbę zaliczył Piotr Wyszomirski. Niestety tym razem fenomenalnym zagraniem popisał się Marko Mamić, który wybijając się sprzed pola karnego musnął lecącą piłkę do bramki i skierował ją na słupek.
Po tym gra Polaków nabrała tempa, udało się kilka razu dobrze zagrać w obronie, zaś z przodu dalej nasi szczypiorniści byli bardzo skuteczni. Poskutkowało to uzyskaniem dwubramkowej przewagi na 6 minut przed końcem pierwszej części gry.
Nie tylko selekcjoner Chorwatów popisywał się niestandardowymi zagraniami taktycznymi. Dujszebajew zdecydował się na wprowadzenie Bartosza Jureckiego na środek rozegrania, co wcześniej zdarzało się tylko przy naszej grze w przewadze. Oprócz tego na prawym rozegraniu świetnie dysponowanego tego dnia Krzysztofa Lijewskiego zastępował Mariusz Jurkiewicz, który mecz rozpoczął w roli play-makera.
Trzeba przyznać, że końcówka pierwszych 30. minut należała do Orłów Dujszebajewa. Polacy nie mieli problemów z zatrzymywaniem kolejnych ataków Chorwatów, świetną zmianę dał Wyszomirski, który w pewnym momencie zastąpił Szmala. Na przerwę oba zespoły schodziły przy prowadzeniu biało-czerwonych 18-14.
Mimo iż drugie 30 minut rozpoczęliśmy od nieskutecznej akcji w ataku, to można powiedzieć, że weszliśmy w tę część spotkania bardzo dobrze. Chorwaci swoją pierwszą bramkę zdobyli dopiero w 5. minucie, zaś przed tym Wyszomirski popisał się m.in. obronionym rzutem karnym, a skuteczność jego obron zdecydowanie przekraczała 50%.
Chorwaci konsekwentnie wycofywali bramkarza stwarzając sytuację 7 na 6 w ataku. Przynosiło im to pewne trafienia, zaś polska maszyna wyraźnie zacięła się. W ten sposób szybko z wyniku 21-16 zrobiło się 21-20.
Z letargu wyrwało nas trafienie Michała Daszka z prawego skrzydła na 22-20 w 46. minucie meczu. Ostatni kwadrans był prawdziwą wojną nerwów. Polacy wciąż byli na prowadzeniu, jednak obie drużyny biły się bramka za bramkę.
W 52. minucie Chorwaci dogonili naszych szczypiornistów i na tablicy wyników widniał remis 25-25. Dzięki kolejnej bombie Bieleckiego oraz kolejnej interwencji Wyszomirskiego na czas poproszony przez Dujszebajewa to Polacy schodzili prowadząc 26-25.
Już po chwili obie drużyny schodziły na minutę przerwy, o którą tym razem poprosił szkoleniowiec bałkańskiej siódemki. Niestety przy tym czasie był już remis, a po chwili to nasi rywale wznawiali akcję.
Ostatnie minuty meczu były niezwykle bogate w emocje. Tuż przed zakończeniem kary dwuminutowej Stepancicia po niebezpiecznym ataku na nogi Mariusza Jurkiewicza czerwoną kartkę obejrzał Gojun za brutalny faul na Karolu Bieleckim.
Ostatecznie to nasi szczypiorniści wygrali tę wojnę nerwów. Mimo że to Chorwaci byli faworytami, to Polacy zapewnili sobie miejsce w strefie medalowej i już za dwa dni stoczą walkę o udział w wielkim finale olimpijskim. Rywalami będą Duńczycy, którzy gładko ograli Słoweńców. Nasz szkoleniowiec oprócz wielkiej wiedzy taktycznej pokazał, że zna się na swoim fachu w każdym calu. Jeszcze przed turniejem przepowiedział, że forma ma nadejść na ćwierćfinał.
Polska – Chorwacja 30-27(18-14)
Polska: Szmal, Wyszomirski – Lijewski, Jachlewski, Krajewski, Bielecki, Wiśniewski, B. Jurecki, M. Jurecki, Syprzak, Daszek, Kus, Jurkiewicz, Szyba
Chorwacja: Stevanović, Pesić – Duvnjak, Stepancić, Kopljar, Gojun, Horvat, Karacić, Strlek, Cupić, Mamić, Slisković, Brozović, Kozina
W tytule piszesz coś o przepowiedni, o której nawet nie wspominasz w tekście. Może oświecisz czytelników, o jaką przepowiednię chodzi?
Dujszebajew powiedział, że forma przyjdzie na ćwierćfinał. Tak się stało.
Ok, nie słyszałem tej wypowiedzi. Dzięki za poprawiony ostatni akapit.