Kadra Bogdana Wenty także kiedyś zaczynała i nie od razu biało-czerwoni ze Sławomirem Szmalem, Karolem Bieleckim oraz obecnie innymi ikonami polskiej piłki ręcznej w składzie święciła triumfy. Nasza reprezentacja od turnieju we Francji rozpoczyna kolejny etap w swoim istnieniu i trzeba ją w tym wiernie wspierać.
Zaczęło się od rezygnacji z gry w kadrze Sławomira Szmala, Karola Bieleckiego oraz Krzysztofa Lijewskiego. Gdy wydawało się, że będzie to nasze największe zmartwienie od razu po długiej przerwie spowodowanej urazem na Igrzyskach Olimpijskich kontuzji dłoni doznał Michał Jurecki i polscy kibice nie mogli uwierzyć w pech naszego lidera. Nieszczęście lidera biało-czerwonych było również nieszczęściem wszystkich kibiców, a wydawałoby się także, że selekcjonera Talanta Dujszebajewa. Kirgiz nie załamywał się i od razu oświadczył, że będzie to doskonały moment na wprowadzenie młodych szczypiornistów, którzy przecież kiedyś muszą zebrać pierwsze szlify.
Wydawało się to oczywiste, tym bardziej, że działacze związkowi jako główny cel postawili trenerowi Igrzyska Olimpijskie w 2020 roku. Z myślą o tym szkoleniowiec reprezentacji oraz kieleckiej siódemki dokładnie śledził poczynania największych talentów na polskich parkietach. Gdy wydawało się, że kadra we Francji będzie oparta na solidnych fundamentach złożonych z doświadczonych graczy doszły nas kolejne fatalne informacje. Jeszcze podczas meczu Ligi Mistrzów przeciwko Orlen Wiśle Płock Michał Szyba zerwał ścięgno Achillesa. Następnie z udziału w światowym czempionacie wypadł Piotr Wyszomirski, który miał być ostoją w polskiej bramce, a niedługo po nim okazało się, że na turnieju nie zobaczymy również obrotowego słynnej Barcelony Kamila Syprzaka.
Gdyby tego było mało z czasem walczył Paweł Paczkowski, którego występ stał pod znakiem zapytania. Kilkanaście dni przed startem turnieju okazało się, że rozgrywający Vive Tauronu nie wyrobi się na fazę grupową, jednak znalazł się w osiemnastce, która miała wybrać się do Francji.
Ostatnim, jak i praktycznie jedynym, sprawdzianem dla nowej reprezentacji był turniej w hiszpańskim Irun. Talant Dujszebajew wiedział, że jego podopiecznych nie czekają łatwe mecze, ale tylko grając z lepszymi można doskonalić swoje umiejętności. Z Hiszpanami polegliśmy zdecydowanie, jednak sporym pozytywem była pierwsza połowa, gdzie udało się zagrać na remis. Z Katarczykami cały czas było pod górkę, przegrywaliśmy już pięcioma trafieniami, jednak potrafiliśmy nawet wyjść na prowadzenie ostatecznie ulegając zespołowi z Półwyspu Arabskiego jednym trafieniem. Na koniec nasi reprezentanci mieli zaliczyć pierwszą wygraną, która podbudowałaby ich przed startem mistrzostw. Tak się jednak nie stało, po wyrównanym meczu tylko zremisowaliśmy nie wykorzystując ostatniej akcji meczu.
Najgorsza informacja z turnieju w Hiszpanii nadeszła jednak dopiero po jego zakończeniu. W ostatnich minutach meczu z Argentyńczykami niebezpiecznie na parkiet upadł Mariusz Jurkiewicz. Od razu kapitan biało-czerwonych złapał się za bark iż grymasem bólu opuścił parkiet. Nikt jednak nie spodziewał się takiej diagnozy. Popularny „Kaczka” zmuszony został pójśc w ślady Wyszomirskiego, Syprzaka oraz Szyby. Kirgiski selekcjoner Polaków zyskał kolejną zagwozdkę, musiał wybrać nowego lidera kadry.
O tym, kto zostanie nowym kapitanem jeszcze się nie dowiedzieliśmy, jednak naturalnym wyborem wydaje się być Mateusz Jachlewski. Jeżeli chodzi o pozycję w ataku Mariusza Jurkiewicza, to wydaje się, że swoją szansę może otrzymać Piotr Chrapkowski, którego Talant Dujszebajew widział, jako lidera naszej defensywy. Mając w pamięci grę ofensywną Chrapkowskiego jeszcze w barwach Orlen Wisły Płock możemy być raczej spokojni o jego poczynania pod bramką rywali.
Oprócz tego, że spotkało nas pasmo nieszczęść kadrowych, to nie możemy powiedzieć, ze los sprzyjał nam w losowaniu. Trafiliśmy do jednej z najcięższych grup i już na początku spotkamy się z Norwegami, czyli naszą zmorą z EURO rozgrywanego w naszym kraju. U Skandynawów nie zaszły większe zmiany, w składzie zabraknie jedynie rozgrywającego RNL Haralda Reinkinda. Następnie czekać na nas będą Brazylijczycy, czyli kolejna zmora, tym razem z Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Canarinhos zbliżyli się stylem gry do europejskich ekip, jednak dalej nie brakuje im niekonwencjonalnego szaleństwa.
Kolejnymi rywalami biało-czerwonych będą Rosjanie. Mecze Polaków z ekipą Sbornej zawsze dostarczały sporą dawkę emocji. Tym razem powinno być tak samo, aczkolwiek patrząc z perspektywy naszej kadry, to skład naszych trzecich w kolejności rywali jest naszpikowany gwiazdami. Atman, Dibirov, Shiskarev, a można by tak wymieniać dalej. Po tym zmierzymy się z outsiderem grupy A, czyli reprezentacją Japonii, której największą gwiazdą jest trener Antonio Carlos Ortega. Na koniec zmagań grupowych dojdzie do rewanżu za naszą historyczną wygraną na polskich parkietach z Trójkolorowymi, którzy we własnym kraju nie mierzą w nic innego, jak złoto światowego czempionatu.
Przed turniejem los nie sprzyjał naszej kadrze dostarczając kolejne złe wieści. To jednak szansa dla młodszych zawodników, przed którymi staje okazja na debiut w jednej z największych światowych imprez. Tak jak wszyscy podkreślają, docelowo biało-czerwoni mają być gotowi na Igrzyska Olimpijskie w Tokio, jednak trzeba liczyć na dobry występ tu i teraz. Każdy z graczy w kadrze ma wystarczający potencjał, by rozegrać dobry mecz przeciwko Rosjanom, czy Brazylijczykom. Będąc jednak realistą wyjście z grupy będzie już tutaj sukcesem, po którym będzie można te Mistrzostwa Świata ocenić na plus. Przypomnijmy, z sześciodrużynowej grupy do kolejnej fazy awansują cztery pierwsze ekipy.