Wszystko po staremu, czyli Azoty i Górnik poza Pucharem EHF

Aktualizacja: 28 lis 2016, 09:22
27 lis 2016, 18:47

Przed rewanżami w decydującej fazie o awansie do fazy grupowej Pucharu EHF wiedzieliśmy dwie rzeczy. Górnik przegrał swój awans jeszcze przed startem w rozgrywkach, kiedy to klub rozstał się z Mariusz Jurasikiem, zaś puławianie mieli pojechać do Portugalii po przypieczętowanie awansu.

Podopieczni Edwarda Skutnika zaliczyli przed tygodniem katastrofę i przegrali w Finlandii aż 11. trafieniami. Przed rewanżem w Zabrzu jasna wydawała się kwestia awansu i mało kto wierzył w powrót z zaświatów zespołu ze Śląska, którego zarząd sam zadeklarował, że nie liczy na występy w kolejnej fazie rozgrywek.

Zespół z województwa lubelskiego podszedł inaczej do sprawy i widać to było już od początku, kiedy to klub starał się o rozegranie meczu we własnej hali i zorganizowanie po raz pierwszy transmisji telewizyjnej z puławskiego obiektu. Widać to było także po postawie zawodników, którzy ambitnie walcząc wypracowali sobie pięciobramkową zaliczkę po pierwszy spotkaniu.

W Zabrzu, mimo iż kwestia awansu była przesądzona, kibice mogli oglądać od początku zacięte widowisko. Dopiero w okolicach 20. minuty miejscowi potrafili wypracować sobie trzybramkową przewagę, jednak goście z Finlandii jeszcze przed przerwą zredukowali ją tylko do jednego trafienia.

W drugiej części obraz gry wiele się nie zmienił, a po trzech kwadransach przyjezdni potrafili nawet wyjść na prowadzenie 22-21. Ostatnie 10 minut należało jednak do miejscowych, którzy z europejskimi rozgrywkami pożegnali się wygrywając ostatecznie 30-29.

Tak spokojnie nie było jednak w Lizbonie, gdzie od początku to gospodarze przejęli inicjatywę i uciekli Azotom aż na sześć trafień po 11. minutach. Na tablicy widniał wynik 7-1 i kibice z Polski mogli zacząć obawiać się o awans. Na szczęście zespół Marcina Kurowskiego stać było na powrót i już w 25. minucie puławianie przegrywali “tylko” 11-8 i przy takim wyniku obie ekipy schodziły do szatni.

Decydujący w kwestii awansu był ostatni kwadrans meczu. Przed nim polska siódemka nie zniwelowała trzybramkowej straty i dalej grała z myślą o tym, iż wynik dalej jest niebezpieczny i niewiele brakuje by stracić awans. Ostatnie 15 minut podobnie jak sam początek należało do graczy Benfici, którzy szybko zwiększyli swoje prowadzenie do pięciu bramek.

W ostatnich minutach Portugalczycy dorzucili jeszcze jedną bramkę przewagi, dzięki czemu to oni po końcowej syrenie mogli świętować awans do fazy grupowej Pucharu EHF. Puławianie za to kolejny raz musieli obejść się smakiem i ponownie zawiedli siebie, jak i kibiców.

Górnik Zabrze – Riihimaeki Cocks 30-29(14-13)
Benfica Lizbona – Azoty Puławy 24-18(11-8)

 

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA