Sylwester Janiszewski (Wibatech-Fuji) w tym sezonie dwukrotnie znajdował się w pierwszej trójce etapowej wyścigu Osterreich Rundfahrt. Oto krótki wywiad z brązowym medalistą tegorocznych Mistrzostw Polski.
– W tym roku dobrze prezentujesz się na sprinterskich etapach. Jesteś brązowym medalistą Mistrzostw Polski, choć finiszowałeś z zaledwie dziesięcioosobowej grupki. Tydzień po wyścigu w Świdnicy wystartowałeś w Osterreich Rundfahrt. Dwukrotnie byłeś w tym wyścigu na etapowym podium i raz zająłeś szóste miejsce. Peleton był mocniejszy niż na polskich wyścigach, więc czy rywalizowało się ciężej?
– Sezon jak na razie jest dla mnie udany. Mam nadzieję, że to nie koniec, bo zostało jeszcze pięć wyścigów i będę starał się coś wygrać, albo stanąć na podium. Mistrzostwa Polski dla mnie, jak i dla całej ekipy również były niezwykle udane i nikt się nie spodziewał, że zdobędziemy aż dwa medale, ale jednak się udało. Zawsze staramy się walczyć jak równy z równym, choć jesteśmy niewielkim klubem. Na mistrzostwach wiedziałem, że może być dobrze, bo tydzień wcześniej jechałem ciężki wyścig po górach w Austrii, gdzie pracowałem na rzecz mojego kolegi Jacka Morajko, i sam meldowałem się w pierwszych grupkach, w których przyjeżdżało max. 20 osób. To dało mi do zrozumienia, że na mistrzostwach może być dobrze. Po mistrzostwach startowaliśmy drugi raz w Austrii – tym razem w ich narodowym tourze. Muszę przyznać, że również dla nas wyścig był bardzo udany, trzy podia w tym jedno Marka Rutkiewicza i dwa moje trzecie miejsca. Wyścig był mocno obsadzony, także podium na takim wyścigu tym bardziej cieszy.
– Osterreich Rundfahrt to dla twojej ekipy pewnie spore wydarzenie. Pierwszy raz Wibatech został zaproszony na imprezę kategorii 2.1., gdzie brały udział najmocniejsze zespoły prokontynentalne i zespół World Touru. Czy dla twojego zespołu był to jeden z najważniejszych wyścigów w sezonie?
– Dla naszego dyrektora był to jeden z najważniejszych startów w sezonie, także chcieliśmy się dobrze zaprezentować tym bardziej, że w grupie mamy dwóch Austriaków.
– Czy wiesz dlaczego, pomimo dobrych wyników w Austrii, nie dostałeś zaproszenia do reprezentacji Polski na Tour de Pologne?
– Jeśli chodzi o mój start w Tour de Pologne to nie chcę się za dużo wypowiadać. Składy na Tour de Pologne były ustalone z góry. Założenie było takie, że jedzie po dwóch zawodników z grup kontynentalnych. Od nas było już wcześniej ustalone, że pojedzie Darek Batek i Marek Rutkiewicz i tak się stało. Mi osobiście zależało, żeby pokazać się na wyścigu dookoła Austrii. Jak już na niego pojechaliśmy to wiedziałem, że po takim wyścigu ciężko byłoby już na Tour de Pologne.
– W wyścigu Dookoła Mazowsza każdy etap kończyłeś na minimum szóstym miejscu, a w generalce zająłeś czwartą lokatę. O układzie klasyfikacji generalnej zadecydował w głównej mierze prolog. Na płaskich czasówkach radzisz sobie gorzej niż na takich jak pod Kitzbuheler Horn, czy to był gorszy dzień, który zaważył o miejscu poza podium w końcowej klasyfikacji?
– Jeżeli chodzi o wyścig Dookoła Mazowsza to zadecydował prolog. Ja niestety nie miałem roweru czasowego. Jechałem na zwykłym rowerze z przykręconym lemondkiem. Wiedziałem, że mogę stracić do kolarzy, którzy mieli dobre rowery czasowe. My byliśmy po przerwie po połowie sezonu i luźno podchodziliśmy do tego wyścigu. Żaden z nas nie wiedział jaką formę będzie prezentował, ale było założenie, że jak będzie noga to powalczymy o klasyfikację generalną. Ja osobiście czułem się bardzo dobrze. Pomimo tego, że jechaliśmy w pięć osób, a mogło startować sześć, to walczyliśmy do końca. Na ostatnim etapie moja ekipa zrobiła kawał dobrej roboty rozprowadzając mnie na lotnych premiach, żebym mógł zdobywać bonifikaty. Mieliśmy nadzieję, że zafiniszuję w pierwszej trójce na ostatnim etapie i wskoczę na podium, bo brakowało mi tylko dwóch sekund. Niestety nie udało się, bo byłem czwarty na kresce i w ostateczności zostało czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, a szkoda bo do podium zabrakło tylko dwóch sekund.
– W Memoriale Henryka Łasaka zająłeś drugie miejsce, przegrywając tylko z Pawłem Franczakiem, który w tym sezonie jeździ w o wiele mocniejszych wyścigach niż Ty. Czy jesteś zadowolony z tego wyniku?
– Moje drugie miejsce w Memoriale Henryka Łasaka jest jak najbardziej dobrym miejscem, bo przegrałem z dobrym kolarzem Pawłem Franczakiem. Ja osobiście wiem, że jestem w stanie wygrać z każdym. Tego się zawsze trzymam. Nie boję się żadnych zawodników. Jak mam nogę to staram się ją wykorzystać, a na wyścigu nie zabrakło dużo. Mam nadzieję, że w kolejnych wyścigach pokażę na co mnie stać. Do 2012 roku jeździłem w CCC – mam doświadczenie i chciałbym jeszcze udowodnić, że nie zapomniałem jak się wygrywa. Choć w tym sezonie byłem już dziewięć razy na podium, to trochę brakuje pierwszego miejsca, ale wszystko przede mną, a na razie jestem, mimo wszystko, zadowolony z sezonu.
– Gdzie jeszcze zamierzasz wystartować w kończącym się już sezonie?
– W sobotę jadę MON, za tydzień Górskie Mistrzostwa Polski i Tour de Rybnik. Dziesiątego września ostatnia etapówka UCI w Czechach i to prawdopodobnie będzie mój ostatni start na szosie. Później może wsiądę rekreacyjnie na MTB, żeby przedłużyć sezon, a kolejne wyścigi dopiero w kwietniu.