W środowe popołudnie siatkarki reprezentacji Polski powalczą z Turczynkami o awans do półfinału tegorocznych mistrzostw Europy. Rywalizacja odbędzie się w Brukseli, a warunki jakie biało-czerwone zastały na miejscu są dalekie od oczekiwanych. Szczególnie niekorzystnie wyglądają szatnie drużyn.
Świetny turniej polskich siatkarek
Siatkarki reprezentacji Polski jak dotąd spisują się na mistrzostwach Europy znakomicie. Po udanej rywalizacji w fazie grupowej, w 1/8 finału biało-czerwone bez większego problemu wygrały 3:0 z prowadzonymi przez Vitala Heynena Niemkami i zasłużenie awansowały do ćwierćfinału.
W starciu o półfinał turnieju podopieczne Stefano Lavariniego zmierzą się z Turczynkami, a którymi na początku sierpnia grały trzy mecze towarzyskie. Drużyna ta nie przegrała jeszcze ani jednego spotkania na turnieju, dlatego można się spodziewać trudnej przeprawy dla Polek.
Skandaliczne warunki siatkarek w Brukseli
Mecze grupowe Polki rozgrywały w Gandawie, a następnie przeniosły się do Brukseli, gdzie rozgrywana jest faza pucharowa. Jak się okazuje, warunki zastana na miejscu przez nasze siatkarki są dalekie od idealnych. Opowiedział o tym kierownik reprezentacji Polski siatkarek, Szymon Szlendak w wywiadzie dla TVP Sport.
– W Gandawie graliśmy w hali lekkoatletycznej, boisko zbudowane było od zera wewnątrz toru. W Brukseli jest jeszcze inaczej – uważam, że jeszcze gorzej. Boisko zbudowane jest bowiem na betonowej podstawie hali wystawienniczej. Nie są to więc stricte siatkarskie warunki, podłoże jest dość twarde – zaznaczył.
Co najdziwniejsze, w szatniach siatkarki nie mają nawet dostępu do… przyszniców. – Infrastruktura wokół boiska jest dość specyficzna. Są małe szatnie, które normalnie służą jako garderoby przy koncertach i występach artystycznych. Są one bez pryszniców, co dziwi przy tej randze zawodów – dodał Szlendak.
Z Budapesztu do Zurychu. Piątka Polaków powalczy w Diamentowej Lidze