W Nowy Rok gruchnęła informacja, że brytyjska organizacja antydopingowa (UKAD) na cztery lata zdyskwalifikowała Krzysztofa Głowackiego. W organizmie pięściarza wykryto ślady niedozwolonej substancji, boldenonu. Na antenie „TVP Sport” 37-latek opowiedział więcej o całej sprawie.
Mistrz zaprzecza, że stosował nielegalne środki dopingowe
Ostatnia walka z udziałem dwukrotnego mistrza WBO w wadze junior ciężkiej odbyła się w styczniu ubiegłego roku. Niestety, Krzysztof Głowacki starcie z Richardem Riakporhe’em przegrał. Jakby tego było mało, w organizmie pięściarza z Wałcza wykryto boldenon, który jest zabronioną substancją.
Informacja o tym, że doszło do złamania przepisów antydopingowych, ujrzała światło dzienne na początku stycznia. Oficjalnie poinformowano, że Głowacki został zdyskwalifikowany na cztery lata. Wydaje się, że 37-latek mało przejmuje się jednak burzą, która rozpętała się wokół jego osoby. Przede wszystkim zawodnik, który ostatnio zmienił boks na MMA, nie przyznaje się do stosowania dopingu.
– Nigdy nie stosowałem dopingu. Nie byłbym sobą, gdybym stosował. Nie mam zielonego pojęcia, skąd to się wzięło. Ponad pół roku było dochodzenie, ale nie wiem, skąd to się wszystko wzięło (…) Całe dochodzenie było bardzo śmieszne. Cały czas spotykaliśmy się tylko na FaceTime, każdy był w innym miejscu – przyznał Głowacki.
– Oni tylko zadawali pytania: „Przyznaj się, że brałeś, grożą ci cztery lata, ale jak się przyznasz, to dostaniesz dwa”. Ja mówię: „Ale do czego ja mam się przyznać, ja nic nie brałem, chyba że daliście mi coś w Anglii do jedzenia, nie wiem. Bo ja naprawdę nic nie brałem i do niczego się nie przyznam” – dodał 37-latek.
Głowacki: w boksie jesteś po prostu jak piesek, marionetka
Na koniec Głowacki przyznał, że nawet się cieszy cieszy, iż ta sprawa przybrała taki obrót. Były mistrz wyznał bowiem, że w innym wypadku zapewne dalej tkwiłby w środowisku bokserskim. Teraz ma natomiast szanse na nowe doświadczenia sportowe. Przypomnijmy, że w czerwcu 2023 roku były pięściarz zadebiutował w federacji KSW.
– Cieszę się, że tak wyszło, bo myślę, że dalej bym tkwił w boksie, gdzie są tylko układy, układziki. Tam rządzą promotorzy, a pięściarze są marionetkami, nie mają nic do powiedzenia. Także cieszę się, bo dzięki temu odszedłem. Jestem teraz w poważnej grupie KSW i tu jest człowiek całkiem inaczej traktowany. Tam jesteś po prostu jak taki piesek, marionetka – podsumował.
Sportowe historie: Walka stulecia w sercu Afryki. Muhammad Ali kontra George Foreman