Maciej Staręga to wciąż młody i obiecujący polski biegacz narciarski, który w międzynarodowej rywalizacji z roku na rok liczy się coraz bardziej. Jego najmocniejszą stroną są sprinty, a w rozmowie z Kacprem Kaczmarkiem opowiedział o najbliższych planach, współpracy z nowym trenerem i o powolnym umieraniu profesjonalnych biegów w Polsce. Ale to nie wszystko… Zapraszam do lektury!
K.K: Maćku, wielkimi krokami zbliża się kolejny narciarski sezon Pucharu Świata. Czy postawiłeś sobie cele na pierwsze starty o punkty?
M.S: To racja już w zasadzie tylko tydzień dzieli nas od inauguracji. Mam dosyć ambitne cele związane z tym sezonem. A jeżeli chodzi o początek Pucharu Świata to na pewno chciałbym przełamać sprint w Kuusamo i wejść tam do ćwierćfinału. Ważny oczywiście będzie też sprint w jednym z moich ulubionych miejsc, czyli Davos, tam chciałbym jak zwykle powalczyć o półfinał.
K.K: Od tego roku współpracujesz z nowym szkoleniowcem Miroslavem Petraskiem. Jak wygląda współpraca, jak przebiegły przygotowania i jak porównasz to do pracy z poprzednim trenerem?
M.S: Współpraca z trenerem Mirem układa się bardzo dobrze. Dogadujemy się, jest pełen profesjonalizm. Razem analizujemy pewne kwestie, dyskutujemy na temat treningu. To bardziej właśnie kooperacja i współpraca, dążenie do wspólnego celu. Czuję się z tym bardzo komfortowo i pewnie. Oczywiście wyniki zweryfikują naszą pracę. Uważam, że wykonaliśmy dobrą i co najważniejsze przemyślaną robotę. W zasadzie nie było takiej sytuacji, w której bym się wahał, czy idziemy w odpowiednim kierunku. Co do porównania pracy w poprzednim i w tym roku wygląda to całkowicie inaczej. Wszystko jest wydaje mi się trochę lepiej zaplanowane i poukładane. Zmieniliśmy charakter siłowni i treningów na intensywności. Poza tym mieliśmy wiele treningów wysokogórskich. Jaki to da efekt zobaczmy, ale liczę przede wszystkim, że będę bardziej kompletnym zawodnikiem.
K.K: Jak już wcześniej wspominałeś do pierwszych startów w Ruka pozostało niespełna dwa tygodnie. Gdzie aktualnie szlifujecie formę i czy planujesz jakieś starty kontrolne np. w FIS Cupie przed głównym cyklem?
M.S: Jesteśmy na tak zwanym „pierwszym śniegu” w szwedzkim Gallivare i tu planujemy starty kontrolne w zawodach FIS na tydzień przed Pucharem Świata. Piszę pierwszym śniegu w cudzysłowie, gdyż przed wyjazdem tutaj na nartach mam zaliczone już grubo ponad 100 godzin pracy. Wracając jednak do Gallivare to mogę powiedzieć, że lubię to miejsce. W końcu tu zainaugurowałem w Pucharze Świata. Poza tym trasa jest nowoczesna, super oświetlona i ciekawa dla zawodnika. Liczę, że owo zgrupowanie pomoże nam w ostatnim szlifie.
K.K: Jesteś jednym z członków kadry A-mix i od kilku lat trenujesz wraz z kobietami. Czy wynikają z tego jakieś różnice w porównaniu z treningiem z samymi mężczyznami?
M.S: Główny szkielet treningu u mężczyzn i u kobiet jest podobny. Wiadomo jednak, że różnice są w czasie treningu (zazwyczaj to kobiety pracują nieco krócej, za wyjątkiem Justyny), ciężarach na siłowni, czy rodzaju siły. Dodatkowo aspekty techniczne, ale to nie tylko sprawa płci ale też indywidualne detale. Praca na intensywności też niekiedy wygląda inaczej, ale jak wspomniałem wcześniej w bardzo dużej mierze trening jest podobny. Jeżeli chodzi o relacje w grupie to jednak z facetami współpraca na pewno jest dla mnie prostsza. Oczywiście nie chcę wyjść na seksistę i mam dobre relacje z dziewczynami, ale jeżeli mamy rozmawiać o konkretach to konkretniejsi są mężczyźni, a dla mnie to ważna rzecz.
K.K: Ten rok z różnych przyczyn wykreślił z grona trenujących aż 4 czołowe polskie biegaczki. Czy to znaczy, że oprócz Justyny spośród kobiet nikogo z Kadry A nie zobaczymy na pucharowym starcie?
M.S: To chyba pytanie nie do mnie, a bardziej do Pań. Myślę, że Sylwia Jaśkowiec ze swoją determinacją zrobi wszystko aby wrócić jeszcze w tym sezonie. Co do reszty nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc wiedziałem, że prędzej czy później taka sytuacja nastąpi i wcale nie jestem zdziwiony.
K.K: Nawiązując nieco do poprzedniego pytania, jak ocenisz stan polskich juniorów w narciarstwie biegowym, którzy powoli powinni wkradać się chociażby do międzynarodowych zawodów mniejszych rang?
M.S: Ogólnie widać, że zawodowe biegi narciarskie umierają. Na sukcesach Justyny nie został zbudowany dobrze funkcjonujący program, kluby umierają z braku funduszy, a rozwijają się tylko amatorskie biegi narciarskie – PARADOKS! Ludzie chcą biegać, ale nie mają gdzie, głównie z powodu braku tras i klubów dla młodych ludzi. Z tego względu z roku na rok rywalizacja staje się coraz mniejsza. Za moich szkolnych czasów na Mistrzostwach Polski Uczniowskich Klubów Sportowych w jednej kategorii było ponad 120 zawodników, a teraz ciężko uzbierać tyle z trzech roczników. Nie ma więc co się dziwić, że brakuje następców. Trzeba jednak przyznać, że w męskich kategoriach w Juniorach mamy jeszcze kilku utalentowanych chłopaków. Należy się postarać, by im pomóc i wykorzystać ich potencjał. U kobiet jest wielka dziura jak na razie i to jest prawda. Nie mamy kogo wystawić na Puchar Świata, choć niektóre juniorki powinny być już do tego szykowane.
K.K: Od poprzedniego sezonu na szersze tory wypłynęła współpraca z teamem Justyny Kowalczyk. W tym sezonie zespół przygotowawczy także będzie wspólny, jak to odbierasz?
M.S: To bardzo ważne dla nas, bo im więcej ludzi współpracuje na dobry wynik zawodników tym lepiej, gdyż zmniejsza się ryzyko popełnienia błędu. Poza tym znam pracujących w teamie ludzi i do każdego z nich mam pełne zaufanie. Dzięki takiemu ruchowi efektywność pracy serwisu powinna wzrosnąć, a koszty związane z ich działaniem zmaleć, co też jest istotną kwestią. Fajnie, że Justyna i jej team nam pomagają. To też buduje dobre relacje.
K.K: Dotychczas twoim najmocniejszym punktem były sprinty techniką dowolną, czy w tegorocznych przygotowaniach nacisk był kładziony w większości na sprint, czy doskonalono także wytrzymałość pod dystanse? Jak wygląda sprawa z drugim ze stylów?
M.S: Na pewno starałem się poprawić klasyk, szczególnie pod kątem sprintu. Nad dystansem sprinter musi pracować cały czas. Jeżeli chce się dostać do finału potrzebna mu odpowiednia wytrzymałość. Poza tym jestem członkiem sztafety więc dystans 10 km nie powinien stanowić dla mnie problemu i raczej nie stanowi (śmiech).
K.K: Kiedy pojawiły się pierwsze przesłanki, że to sprinty będą tą konkurencją, w których będziesz się liczył najmocniej?
M.S: Chyba już za juniora gdy osiągałem dobre wyniki na zawodach Slavic Cup, choć nigdy tak na prawdę nie rezygnowałem z dystansu.
K.K: Czy w takim razie w nadchodzącym sezonie będzie stać Cię na to by łapać choćby pojedyncze punkty w 3. dziesiątce na dystansach, czy tą zdecydowaną większość podporządkowujesz sprintom?
M.S: To nie jest takie proste dotrenować się do takiego poziomu. Nie liczę jakoś specjalnie na to w tym sezonie. Myślę jednak, że w bliskiej przyszłości będzie mnie stać na takie pojedyncze rezultaty.
K.K: Na swoim koncie masz już kilka wartościowych wyników w sprintach m.in 3 miejsca w pierwszej dziesiątce. Najbliżej było w Val Mustair, gdzie w ubiegłym sezonie otarłeś się o finał, zajmując 7. miejsce. Jasne jest, że w nadchodzącym na czołową szóstkę stać Cię na pewno, ale czy jesteś już w takim punkcie kariery, który pozwoliłby zaatakować podium?
M.S: Bardzo bym chciał i dążę do tego podium. Myślę, że jestem na to przygotowany, choć konkurencja jest niezwykle silna. Trzeba jednak przełamywać swoje granice. Nie wiem czy uda mi się to osiągnąć w tym sezonie, ale na pewno będę się starał, żeby tak się stało.
K.K: W nadchodzącym sezonie nie przewidziano żadnej imprezy mistrzowskiej. Celem będzie cały puchar, czy określone starty na przestrzeni cyklu?
M.S: Ważny jest cały Puchar Świata, choć oczywiście mam określone miejsca, gdzie chciałbym zaprezentować poziom mistrzowski. Chodzi mi o Davos, które bardzo lubię, sprinty podczas Tour de Ski oraz Puchar Świata w Lahti, gdyż jest to próba przed Mistrzostwami Świata. Ważny będzie też Tour of Canada.
K.K: Ostatnimi czasy oprócz Ciebie i Macieja Kreczmera próżno było szukać innych Polaków w szerokiej czołówce. Czy po tych kilku miesiącach ciężkich przygotowań, można zakładać, że któryś obok Ciebie wskoczy na wyższy poziom?
M.S: Myślę, że jest na to szansa i wierzę w chłopaków.
K.K: Po ostatnim sezonie karierę zakończył wspomniany wyżej Kreczmer, z którym m.in dzielnie walczyłeś podczas drużynowych sprintów w pucharach, czy na igrzyskach. Który z twoich obecnych kolegów z kadry mógłby najlepiej go zastąpić i w którym widzisz swojego partnera na kolejne takie biegi?
M.S: To dość ciężkie pytanie. Myślę, że z tym, który będzie prezentował najwyższy poziom. To pokaże sezon, a decyzja będzie należała do trenera.
K.K: Przenieśmy się teraz kilka lat wstecz i porozmawiajmy o początkach kariery. Pochodzisz z Siedlec, które krótko mówiąc są oddalone o kilkaset kilometrów od polskich kolebek narciarstwa jak Zakopane czy Jakuszyce. Dzięki komu i czemu znajdujesz się na tak wysokim poziomie narciarstwa biegowego w Polsce i na świecie?
M.S: To przede wszystkim dzięki pasji mojego taty i wsparciu mojej rodziny i jestem w takim miejscu. Tata potrafił mnie odpowiednio ukierunkować i sprawić abym był dobrym sportowcem. Kierował na początku moją karierą i przygotowaniami, a potem skierował na odpowiednie tory dalszego rozwoju. Co do warunków na Podlasiu, to da się tam trenować biegi i jest do tego sportu super klimat, przede wszystkim lokalnej społeczności. Brakuje trochę infrastruktury, choć mój klub stara się o jej rozwój, co jest bardzo ciężkie bez pomocy z zewnątrz.
K.K: Gdybyś miał wybrać jedno miejsce w pucharowym kalendarzu, które lubisz najbardziej pod względem panującej atmosfery, profili tras i ogólnych odczuć to pewnie byłoby to Davos, jak już wcześniej wspominałeś. Potwierdzasz?
M.S: Tak, Davos lubię ze względu na profil trasy i osiągane tam wyniki, ale pod względem atmosfery rządzi jednak Oslo, które miałem okazję bliżej poznać podczas Mistrzostw Świata w 2011r.
K.K: Miałeś już także okazję startować w PŚ w Polsce. Jak na tym tle od kulis wypada Szklarska Poręba? W tym roku zawody na Dolnym Śląsku odwołano z powodu braku wymaganej infrastruktury. Jakie dajesz szanse polskiej kandydaturze by w 2017 ponownie stanąć na starcie na polskiej ziemi?
M.S: Po tym co w chwili obecnej dzieje się w Polsce przy projektowaniu i rozbudowie Polany Jakuszyckiej, nie daję naszemu krajowi wielkich szans na organizację Pucharu Świata. My w Polsce lubimy się kłócić kto wie lepiej, a nie zmierzać do wspólnego celu. Z resztą ostatnie zawody tej rangi przeprowadzone w Jakuszycach w styczniu 2014r. moim zdaniem były tragicznie zorganizowane.
K.K: Masz swojego sportowego idola?
M.S: W młodości był nim Ole Einar Bjoerndalen, podobał mi się jego styl biegania i lekkość w wygrywaniu oraz to, że wkładał swoje serce w dążeniu do bycia mistrzem. Z resztą do tej pory mi imponuje – np. wytrwałością w sporcie i tym wszystkim co osiągnął. Teraz jednymi z idoli są tenisiści Roger Federer i Novak Djokovic. Serba cenię i podziwiam za perfekcjonizm w sporcie. Szwajcar magnetyzuje swoją finezją, talentem i lekkością gry.
K.K: Myślałeś kiedyś nad uprawianiem innej dyscypliny sportowej?
M.S: Tak, myślałem o piłce ręcznej, ale nigdy nie spróbowałem na poważnie. Z resztą w latach szkolnych brałem udział w praktycznie wszystkich zawodach sportowych. Od lekkiej atletyki zaczynając poprzez wszystkie gry zespołowe, a na szachach kończąc, w tym akurat nie byłem dobry (śmiech).
K.K: Czy takim napędem w kierunku narciarskiej kariery była Justyna Kowalczyk, która w 2006 roku zdobyła brąz IO, a potem stała się jedną z największych gwiazd narciarstwa biegowego na świecie?
M.S: Na pewno pokazała, że w Polsce jest możliwe osiąganie świetnych wyników w narciarstwie biegowym. Choć przyznam, że bardziej do tego sportu ciągnęło mnie samego i nie potrzebowałem dodatkowych bodźców zachęcających.
K.K: Powoli podsumowując naszą rozmowę, jakie są największe marzenia i pozazawodowe zainteresowania Macieja Staręgi?
M.S: Moim największym sportowym marzeniem jest to, aby stanąć na podium w Pucharze Świata i do tego będę dążył. Jeżeli chodzi o pozasportowe myślę, że już się parę spełniło. Najważniejsza jest da mnie radość moich rodziców i bliskich. Wtedy i ja będę szczęśliwy i spełniony. Hobby mam przeróżne. Wspinaczka górska, ski tury, niektóre książki i oczywiście podróże.
K.K: Już na sam koniec, czego Ci życzyć przed kolejnym ważnym sezonem?
M.S: Trochę szczęści przy walce o to pudło na PŚ, bo jak wiadomo sprint to nieprzewidywalna konkurencja, a ten ułamek szczęścia jest czasami w niej potrzebny.
I tego Ci życzę.
Z Maciejem Staręgą rozmawiał Kacper Kaczmarek