PGNiG Superliga Kobiet powoli nabiera rozpędu. Druga seria rozgrywek została w pełni rozegrana w sobotę. Na cztery spotkania aż w dwóch kibice byli świadkami nie lada sensacji. KPR Gminy Kobierzyce ograł faworyzowane Zagłębie Lubin, zaś powracający na salony JKS Jarosław zszokował fanów szczypiorniaka ogrywając na własnym parkiecie brązowe medalistki z zeszłego sezonu.
MKS Piotrcovia Piotrków Tryb. – EKS Start Elbląg 21-24 (11-13)
Po zwycięstwie w Kobierzycach podopieczne Krzysztofa Przybylskiego chciały pójść za ciosem. Nie miały jednak łatwego zadania, gdyż do Piotrkowa Trybunalskiego przyjeżdżał zawsze groźny Start. Elblążanki przed tygodniem bez problemu poradziły sobie w Chorzowie ogrywając miejscowy ruch aż 10 bramkami. Zapowiadało się bardzo ciekawe widowisko bez oczywistego faworyta.
Praktycznie przez całe spotkanie inicjatywa należała do zespołu prowadzonego przez Andrzeja Niewrzawę. Joanna Waga z koleżankami potrafiły zachować więcej spokoju i skutecznie wykorzystywały stwarzane sytuacje. Miejscowe za to wręcz przeciwnie. W wielu sytuacjach piotrkowianki niepotrzebnie szybko starały się gonić wynik. Generowało to jedynie straty, co spowodowało, że ostatecznie to przyjezdne zabrały ze sobą komplet punktów do Elbląga.
KPR Gminy Kobierzyce – MKS Zagłębie Lubin 27-26 (17-12)
Szczypiornistki KPR Gminy Kobierzyce do derbów przystępowały mocno zmotywowane niespodziewaną porażką w pierwszej serii gier. Stało przed nimi jedno z najtrudniejszych zadań, gdyż do Kobierzyc przyjeżdżało Zagłębie opromienione demolką nad macedońskim Metalurgiem przed tygodniem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to Miedziowe wywalczą punkty w swoim pierwszym meczu w tym sezonie PGNiG Superligi Kobiet.
Sport to jednak nie jest matematyka i tutaj nie zawsze 2+2=4. Podopieczne Edyty Majdzińskiej pokazały, że mają patent na lubińską siódemkę i już do przerwy potrafiły wysoko prowadzić 17-12. Ponownie prym wśród kobierzycianek wiodła Kinga Jakubowska. Drugie 30 minut nie było już tak udane dla gospodyń, jednak ostatecznie dowiozły prowadzenie do końca i sprawiły sporą niespodziankę już na początku rozgrywek.
Eurobud JKS Jarosław – Piłka Ręczna Koszalin 25-24 (14-12)
Z powodu przełożenia pierwszego spotkania z Zagłębiem Lubin JKS Jarosław inaugurował rozgrywki PGNiG Superligi Kobiet dopiero w drugiej kolejce. Zespół z Jarosławia zdominował w zeszłym sezonie rozgrywki I ligi, zaś po wzmocnieniu składu przed rozpoczęciem rywalizacji na najwyższym szczeblu był największą niewiadomą pośród wszystkich ośmiu zespołów. Przeprowadzone transfery pozwalały sądzić, iż ekipa z południa Polski może namieszać.
Tak się stało już w pierwszym meczu. Jarosławianki pokonały brązowe medalistki z ostatniego sezonu. Jest to zasługa całej drużyny, która w sobotnie popołudnie spisała się na medal. Zespół z Koszalina przeżywa ostatnio nienajlepsze dni, gdyż oprócz dwóch porażek na początku rozgrywek klub rozwiązał kontrakt z największą gwiazdą – Romaną Roszak. Działanie to nie przeszło bez echa. Z wielu stron da się słyszeć słowa krytyki i wielu mówi już, że takim ruchem klub strzelił sobie w stopę.
KPR Ruch Chorzów – MKS Perła Lublin 24-34 (11-16)
Spotkanie w Chorzowie wieńczyło drugą serię spotkań w kobiecej ekstraklasie. Mimo tego iż piłkarki z Lublina wybrały się w podróż w dzień meczu wydawały się być one absolutnymi faworytkami. Z całej kolejki wydawało się, że w tym meczu najłatwiej wskazać faworyta, a w dodatku powinien on wygrać dosyć wysoko.
Tak też się stało i biało-zielone przez cały czas kontrolowały wynik spotkania. Było tak mimo braku obu leworęcznych rozgrywających. Z problemem tym Robert Lis musiał zmierzyć się już na inaugurację. Na razie w roli zmienniczek bardzo dobrze spisują się Małgorzata Stasiak, Kinga Achruk czy też Karolina Kochaniak. Na dłuższą metę nie jest to jednak dobre rozwiązanie i mając na uwadze szczególnie występy w Lidze Mistrzyń powrót Mii Moldrup oraz Natalii Nosek powinien być dla lubelskiej siódemki znaczącym wzmocnieniem.