Słodko – gorzkie Tour de Pologne

10 sie 2015, 21:49

72. Tour de Pologne za nami. Polscy kibice z pewnością mają mieszane uczucia. Nasi zawodnicy wygrali bowiem, tak jak przed rokiem, dwa etapy, ale nie liczyli się w klasyfikacji generalnej. Zapraszamy na podsumowanie tegorocznego wyścigu dookoła Polski.

Główną nadzieją polskich fanów kolarstwa był występ mistrza świata, Michała Kwiatkowskiego. Zakończył on wszak Tour de France na kilka etapów przed końcem, aby mieć więcej czasu na odpoczynek przed TdP. Również wielu ekspertów upatrywało Kwiatka jako faworyta wyścigu. Na jego korzyść przemawiała wyważona trasa. 3 odcinki sprinterskie, 1 typowo klasyczny, dwa górskie, lecz nie mordercze oraz końcowa czasówka w Krakowie. Jedyną niewiadomą pozostawała forma Torunianina. I właśnie ta okazała się największym problemem…

Po pierwszych czterech etapach nic nie wskazywało na dramat jaki spotkał ulubieńca polskich entuzjastów kolarstwa. Na trasie prowadzącej do Zakopanego już kilkadziesiąt kilometrów przed metą odpadł od peletonu i zakończył tym samym marzenia kibiców, ale przede wszystkim swoje na triumf w klasyfikacji generalnej wyścigu.

Dzień później doszło do jeszcze bardziej przykrej sytuacji. Michał miał duże problemy żołądkowe. Wycofał się na trasie piątkowego etapu, prowadzącego wokół Bukowiny Tatrzańskiej. Jak się później okazało wydarzenia miały nieco kuriozalny obrót. Otóż Kwiatkowski chcąc skorzystać z płatnej toalety na trasie nie mógł z niej skorzystać, gdyż nie miał przy sobie pieniędzy. Potem za silną potrzebą pojechał na stację benzynową, tam załatwił potrzebę i dopiero następnie wycofał się z wyścigu. No cóż, takie sytuacje na pewno nie wpłyną dobrze na odbiór Tour de Pologne. Ale przecież to “kolarska Liga Mistrzów”…

Mimo tych perypetii, należy pochwalić Michała za wielką wolę walki. Na ostatnim odcinku, w którym uczestniczył dał z siebie absolutnie wszystko. Wygrywał premie górskie i uciekał, ale sił nie starczyło. Nie chcąc zawieść swoich oddanych fanów, zdeklarował przyjazd do Krakowa, aby choć trochę zrekompensować kibicom jego absencję na trasie. Ostatecznie lekarz jego drużyny zabronił mu wychodzenia na zewnątrz, mając na uwadze piekielne upały panujące w naszym kraju.

Michałowi Kwiatkowskiemu poświęciliśmy dużo czasu, bo jest mistrzem świata, ale ten wyścig miał dwóch innych polskich bohaterów. Byli nimi dwaj panowie MB: Maciej Bodnar oraz Marcin Białobłocki.

Ten drugi miał swoje pięć minut już na drugim etapie, podczas gdy zostawił towarzyszy ucieczki i sam próbował nadludzkim wysiłkiem dojechać do mety przed peletonem. Niestety zabrakło niecałych 5 kilometrów, ale była to dobra zapowiedź tego co miało się wydarzyć w Krakowie…

Ucieczki na płaskich etapach mają to do siebie, że dojeżdżają niezwykle rzadko. Peleton dokładnie wie jak szybko jechać, aby w odpowiednim momencie doścignąć uciekających śmiałków. Inna sytuacja jest podczas odcinków pagórkowatych, nierzadko przypominających wyścigi klasyczne. Wiele ekip nie ma interesu, żeby nadawać mocne tempo i wówczas ucieczka ma spore szanse powodzenia. Właśnie taki splot wydarzeń pozwolił cieszyć się nowosądeckim kibicom ze zwycięstwa Macieja Bodnara na 4. etapie Tour de Pologne.

Ale po kolei. Na początku 220-kilometrowej trasy od peletonu oderwała się trójka zawodników: Kamil Zieliński (Reprezentacja Polski), Maciej Bodnar (Tinkoff-Saxo) oraz Łotysz Gatis Smukulis (Katiusza). W pewnym momencie osiągnęli 11 minut przewagi. Na 35 kilometrów przed kreską uciekający mieli niecałe 4 minuty przewagi i wówczas wizja wygrania etapu przez kogoś z wyżej wymienionej trójki stawała się być coraz bardziej realna. Gdy na 5000 metrów przed metą mieli jeszcze minutę przewagi stało się niemal jasne, że któryś z Polaków ma szansę wygrać. I tak się stało. Maciej Bodnar po długim finiszu okazał się być najlepszy. Nie był to jedyny polski sukces tego dnia, bowiem Kamil Zieliński został liderem wyścigu!

Potem nastały dwa mniej emocjonujące dni dla kibiców polskich zawodników. Uczciwie trzeba przyznać, że wszyscy z wyjątkiem Macieja Paterskiego, o którym będzie później, zawiedli. Szczególnie Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), Paweł Poljański (Tinkoff-Saxo) i Tomasz Marczyński (Reprezentacja Polski) nie spełnili pokładanych w nich nadziei na dobry występ w górach.

Podczas sobotniego etapu dochodziło do kluczowych wydarzeń związanych z klasyfikacją generalną. Polacy przed czasówką mieli jedna dwa asy w rękawie. Byli nimi Maciej Bodnar oraz Marcin Białobłocki. Obaj wcześniej pokazali dobrą formę, a także byli mistrzami Polski w jeździe indywidualnej na czas. Jedynym groźnym rywalem wydawał się być Białorusin Wasyl Kiriyenka (Sky). Tak też było w rzeczywistości. Ostatecznie sensacyjnie wygrał Białobłocki, wyprzedzając o niecałe 3 sekundy Kiryienkę, który dwa lata temu w tej specjalności zdobył brązowy medal!

Warto również pochwalić dwóch innych Polaków: Kamila Gradka (Reprezentacja Polski), a także Maciej Paterski (CCC Spradni Polkowice). Pierwszy wygrał w klasyfikacji najaktywniejszego kolarza, a drugi zwyciężył w klasyfikacji. Dla “Patery” to zresztą już drugi taki sukces. Są to dla nich jedne z najbardziej wartościowych wyników w karierze.

Podsumowując, był to całkiem dobry wyścig dla polskich zawodników. Szkoda, że zabrakło kropki na i w postaci wysokiego miejsca w klasyfikacji generalnej. No cóż, nie tym razem. Takie są uroki sportu. Jest nieprzewidywalny, a przecież za to go najbardziej kochamy…

 

 

 

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA